Odra – część druga
Projekt Odra: Katastrofa ekologiczna na Odrze trwa kolejny miesiąc. Masowa śmierć zwierząt i zniszczenia ekosystemu rzeki skłaniają do zadawania pytań zarówno o rolę dzikiej przyrody dla człowieka, jak i o skuteczność polityk publicznych w zakresie ochrony środowiska.
Przy wsparciu European Climate Foundation kolektyw Sputnik Photos realizuje projekt związany z sytuacją na Odrze.
Rafał Milach, Justyna Streichsbier, Michał Łuczak, Adam Pańczuk, Agnieszka Rayss i Karolina Gembara zbierają historie o katastrofie ekologicznej na Odrze, współpracując z dziennikarzami_kami i aktywistami_kami.
Będziemy starali_ły się patrzeć na sprawę Odry szeroko, wykraczając poza newsowe narracje.
Tu możecie przeczytać pierwszą część artykułu: https://kwartalnikfotografia.pl/projekt-odra-2/
***
Milena Soporowska: W twoim filmie malownicze, wręcz romantyczne obrazy przyrody przeplatają się z opowieścią o smrodzie trującego fenolu osadzającego się w mięśniach ryb, w mule, o śniętych węgorzach i toksycznej parze unoszącej się nad rzeką. Dlaczego zdecydowałeś się na zastosowanie tak mocnego kontrastu?
Adam Pańczuk: – Zależało mi, żeby pokazać, co możemy stracić, jak ta sama rzeka potrafi wyglądać, gdy nie wyrządzamy jej krzywdy. Kadrom towarzyszy jednocześnie głos pana Alfreda informujący o systemowym niszczeniu jej ekosystemu. Materiał był celowo realizowany na odcinku Odry, który najmniej ucierpiał w wyniku katastrofy. Wybierałem takie kadry, by szkody nie były tak widoczne, jak w okolicach kanału gliwickiego.
Historia Alfreda Ogorzelca pokazuje, że katastrofę na Odrze poprzedzał szereg nierozważnych i często nielegalnych działań, jak np. konsekwentne wylewanie ścieków. Dlaczego dopiero sierpniowe wydarzenia przykuły wreszcie uwagę mediów, szerszej opinii publicznej?
– Jak się okazuje, do tej pory trucie rzeki odbywało się po cichu, stopniowo. Wtedy nie zdążyły jeszcze zaistnieć graniczne dla jej ekosystemu wartości, takie jak zasolenia czy znaczące zmiany poziomu wody. W sierpniu wszystkie te czynniki uległy spiętrzeniu, wyzwalając katastrofalną w skutkach reakcję łańcuchową. Ta spektakularna katastrofa, siłą rzeczy przykuła uwagę opinii publicznej.
W Twoich wcześniejszych projektach często występuje przyroda, badasz związki człowieka z naturą. Co najbardziej uderzyło Cię podczas podróży nad Odrę?
– Najbardziej uderzyło mnie to, że paradoksalnie ten związek człowieka z rzeką na skutek zatrucia nie został przerwany – wręcz przeciwnie. Mieszkańcy nadodrza zorganizowali się oddolnie i walczyli o oczyszczenie rzeki. Ta katastrofa pokazała, że rzeka należy do nich.
***
Zaczynałaś projekt parę miesięcy po katastrofie, z dala od medialnego szumu i newsowych doniesień. Co daje Ci – jako fotografce – dystans czasowy i spokojniejszy rytm przy takich tematach? Jak wpływa na sam proces fotografowania?
Agnieszka Rayss: – Taka sytuacja ma swoje wady i zalety – praca po upływie dłuższego czasu od katastrofy odcina mnie od spektakularnych obrazów martwych ryb, wędkarzy brodzących po wodzie, ekspertów pokazujących skutki katastrofy. Upływ czasu jest też zaletą, pozwala na zastanowienie się nad przyczynami i skutkami katastrofy, na uczestnictwo w codzienności ludzi żyjących nad Odrą. Można sobie uświadomić, jak bardzo zależymy od rzeki i że nasze działania nie są dla niej obojętne. Nawet jeśli wiadomości znad Odry zeszły na dalszy plan, ta katastrofa nie skończyła się wraz ze zniknięciem newsowych nagłówków. Możemy mieć z nią do czynienia w przyszłości, może się pogłębić, mówi się także o tym, że dotknie inne rzeki.
W okolicach Kędzierzyna-Koźle mijałaś m.in. port, śluzę Kłodnica na Kanale Gliwickim czy Zakłady Azoty. Niektóre z tych obiektów nie funkcjonują w pierwotnej formie, inne działają od lat 40. Jaką rolę w ich działalności odgrywa Odra?
– Na Górnym Śląsku Odra jest rzeką, z której się korzysta, rzeką użyteczną, co nie znaczy, że jest całkowicie podporządkowana człowiekowi, Dzięki śluzom na kanale Gliwickim i wyrównaniu przez nie poziomu wody można przepłynąć od Odry aż do Gliwic. Odra jest szlakiem żeglownym. Spektakularnym przykładem był transport olbrzymiej maszyny TBM z portu w Szczecinie do Opola. Zakłady przemysłowe często buduje się na brzegach rzek właśnie z powodu bliskości transportu rzecznego. Korzysta się także z sąsiedztwa wody do chłodzenia urządzeń, jak w przypadku elektrociepłowni. Niestety, często do rzek, także do Odry, spuszcza się nieczystości. Być może właśnie to było początkiem katastrofy ekologicznej na Odrze.
Odwiedziłaś również na próbie otwartej Dorotę Miśkiewicz, Agnieszkę Wilczyńską, Lenę Frankiewicz i Miłosza Pękalę tworzących Głosy rzeki. Poetycko-wokalno-dźwiękowy projekt to hołd dla Odry. Efekt tego spotkania to nie tylko dokumentacja, ale i krótkie wideo z podróży po Odrze zestawione z nagraniami audio. Jakie nowe wątki otwiera dla Ciebie praca z obrazem ruchomym i dźwiękiem? Jaki nowy rozdział otwiera w opowieści o rzece?
– Zestawienie dźwięku, obrazu i tekstu w tym przypadku to sygnał, że artyści w różnych mediach zajmują się podobnym tematem i że możemy łączyć siły w ważnej sprawie, w sposób który nam wszystkim odpowiada. Pracowałam już wcześniej z wideo kręcąc film na Islandii, w którym dużą rolę grała przyroda. Nie jest to więc dla mnie nowość, a raczej odświeżenie doświadczeń. Obraz wideo wnosi rodzaj odświeżenia do praktyki skupionej na stałym obrazie, pozwala skoncentrować się na innych aspektach, jest rozciągnięty w czasie, wiele możliwości daje montaż obrazu. W przypadku Głosów rzeki wielką rolę gra tekst autorstwa Zuzanny Bojdy i Sandry Szwarc, który wybierałam z projektu do krótkich filmów. Ten tekst świetnie gra z obrazem i bez patosu mówi o katastrofie.
***
Milena Soporowska: Podróżowaliście wzdłuż Odry, by porozmawiać z ludźmi o ich związku z rzeką. Według jakiego klucza dobieraliście swoich rozmówców i rozmówczynie?
Olga: – Klucz był bardzo prosty, powiedziałbym analogowy – po prostu spędziliśmy kilka dni nad Odrą, jeżdżąc z miejscowości do miejscowości, zatrzymując się w losowo wybranych miejscach na mapie i zagadując ludzi, których nad rzeką spotykaliśmy. Czasami byli to spacerowicze, czasami wędkarze, czasami osoby, które prowadzą biznesy. To nie jest też tak, że łatwo było kogoś spotkać. Niektóre miejsca były do rzeki odwrócone plecami, nabrzeża zarośnięte, uniemożliwiające choćby spacer. Pytaliśmy o to, jak się żyje nad rzeką, czym jest rzeka, oczywiście w tle była sierpniowa katastrofa.
Jaka największa zmiana w obcowaniu z rzeką po katastrofie wyłania się z Waszego projektu?
Olga: – Wiele osób opowiadało o tym doświadczeniu, choć ten wątek nie wybrzmiewał natychmiast, w pierwszych słowach. Zauważyliśmy, że wiele osób miało kłopoty z nazwaniem tego, co się wydarzyło – raczej nie używali słów „katastrofa”, „zatrucie rzeki”, częściej opisywali konkretne sytuacje: „martwe ryby płynęły”. Wiele osób mówiło o lęku, o niepewności, o sprzecznych informacjach dotyczących sytuacji na Odrze, ale spotkaliśmy też całkiem sporo takich, które niemal nie zarejestrowały zatrucia albo uznawały je za przejściową niedogodność, która już – ich zdaniem – minęła.
W zdjęciach wchodzących w skład materiału mocno przewija się aspekt działalności człowieka – jak refren pojawiają się zapory, mosty, ludzkie konstrukcje asymilujące żywioł. Jako fotografa, co najbardziej interesowało Cię w tym zestawieniu?
Michał: – Nasze złudne przekonanie, że jesteśmy w stanie poskromić rzekę. Setki lat staramy się zrozumieć i opanować ten żywioł, a jak się okazuje, nawet przy ostatniej katastrofie, nie mamy jednoznacznych odpowiedzi, jakie mechanizmy zadziałały. Oczywiście, jest wiele miejsc, gdzie Odra wydaje się dzika. Jednak nawet tam, kiedy dokładniej się jej przyjrzymy, widać umocnione brzegi. Zdaję sobie sprawę, że na obecnym etapie rozwoju cywilizacji nie jesteśmy w stanie żyć nad naturalnymi i w pełni nieuregulowanymi rzekami. Ale miło jest pomyśleć, wyobrazić sobie, jak taka rzeka mogłaby wyglądać i jakie ekosystemy budowałaby, gdyby nie nasze działania. Niestety, na naszej trasie mało było miejsc, które mogłoby chociaż odrobinę pomóc wyobrazić sobie taką wizję.