Przejdź do treści Przejdź do stopki

Obrazy z kamienia Jakuba Byrczka

Pukam do drzwi kamienia.

– To ja, wpuść mnie.

(…)

– Nie mam drzwi – mówi kamień

W. Szymborska, „Rozmowa z kamieniem”.

Znaczenie kamienia w kulturze pamięci jest bezsporne i fascynujące zarazem. W swej odrębnej, odosobnionej egzystencji, odcięciu od rzeczywistości, trwaniu niejako „poza czasem” kamień stanowi byt szczególny. Jego istotę, z racji trwałości i długowieczności, określa niestrudzone uczestnictwo i asysta we wszelkich, z gruntu nietrwałych, procesach przyrody i zmian środowiska, podlegających permanentnej, i nieubłaganej entropii, nieuniknionemu uwiądowi. Możliwe więc, iż jest on depozytariuszem zakodowanej w sobie, archetypicznej mocy, o mistycznych niemalże konotacjach, związanych z procesami „zapisu” i „wspominania”.

Niemniej, w powszechnym odbiorze, figuruje zaledwie jako nieznaczący fragment otoczenia, martwy zlepek rozmaitych minerałów i jedynie w tle majaczy niewyraźnie jego funkcja niemego świadka przeszłości. Kamień jest tak powszednim elementem otoczenia, że właściwie nie zwracamy na niego uwagi. Staje się niemal transparentny, pomimo swej zwartej natury. Przy bliższym spotkaniu z tą na pozór pospolitą formą materii, zaczynamy szybko zdawać sobie sprawę, jak wiele możemy z niej wyczytać, jaki ogrom informacji skrywa w sobie. Wiedza ta nieobca jest chociażby geologom.

Świat od dawien dawna przeglądał się w kamieniu. Kamienna klisza rejestrowała od niepamiętnych czasów przejawy zmiennego losu życia. Dziś są one jedynymi dostępnymi materialnymi dowodami jego istnienia. Muszle amonitów, koralowce, ramienionogi i cały pozostały, potężny arsenał organizmów sprzed setek milionów lat, rejestrowanych w jego trwałej strukturze z niesłychaną cierpliwością, od razu wyznacza skalę owego wizualnego meta-projektu przyrody. Natura jest „fotografem”, a kamień jej narzędziem – czymś w rodzaju ekwiwalentu „kamery”. Cierpliwość tego duetu przekracza wszelkie możliwe do wyobrażenia ludzkie ramy rejestracji pojedynczego obiektu. Pamięć kamienia obejmuje zatem ogromną rozpiętość całych eonów i łączy na swój sposób – podobnie jak fotografia – przeszłość z teraźniejszością.

Do mocy kamienia traktowanego jako formę autonomicznej wizualnie wizji artystycznej wraz z jego wielowymiarową symboliką, odwołuje się również w swoim projekcie pt. Negatywy Jakub Byrczek. Autor dokonuje w nim próby scalenia a zarazem znalezienia powiązań dla dwóch, rozdzielonych istotną cezurą czasu i pozornie do siebie nieprzystających zestawów fotografii. Kamień obecny w Negatywach Byrczka, egzystujący w różnych, nazwijmy je, „odmianach alotropowych”, staje się podłożem wiążącym całość. Nie dziwi mnie, mając na uwadze wieloletnią, konsekwentnie utrzymywaną postawę twórczą artysty, iż Jakub Byrczek świadomie wybrał formę opowieści kontemplatywnej, pomocnej w domknięciu dwóch radykalnie odmiennych światów. To interesujące połączenie, ponieważ formie przemijania, zaniku, a później – co dziś obserwujemy – kiełkowania „nowego” na zgliszczach „przebrzmiałego” (historyczne ujęcia), przeciwstawiona jest pewna stałość, przewrotnie rozumiana niezmienność konkretnego miejsca w przestrzeni (kreacyjna część współczesna). Istotnym jest bowiem fakt i należy o tym wspomnieć w tym kontekście, że obydwa zestawy prac składające się na całość wypowiedzi, powstały na ściśle określonym terenie Starej Huty, dzielnicy Jaworzna, jednak w diametralnie różnym czasie i okolicznościach.

Starsza kolekcja, eksponowana w formie negatywowych obrazów i sporządzona jeszcze w latach siedemdziesiątych, prezentuje (paradoksalnie, znając ścieżkę twórczą artysty) fotografie dokumentalne, zasadniczo zrealizowane w konwencji reportażowej. Możemy na nich zobaczyć ulokowaną w Jaworznie hałdę Piłsudskiego wraz z jej najbliższym otoczeniem.

Jakub Byrczek, Negatywy

Przede wszystkim jednak ukazuje ludzi, których losy połączyło to wybitnie nieprzyjazne i niegościnne wówczas miejsce. Ale nie o dosłowną rejestrację dokumentalną tutaj chodzi, choć niewątpliwie fotografie te po latach same w sobie obrosły znaczeniami i stanowią ważne, wręcz bezcenne źródło wizualnej informacji o miejscu dziś już nieistniejącym, stając się (niezależnie od pierwotnego zamysłu), częścią historycznego dziedzictwa Jaworzna. Sam autor fotografii sprzed pół wieku twierdzi, że chyba nigdy nie chciał przedstawiać czegoś tak, jakby o tym bezpośrednio opowiadał. Opowieść, owszem, musiała wynikać z miejsca, które ją określało i w jakiś sposób zajmowało umysł. Zawsze była ona jednak przetworzona – dzięki wyobraźni – na zasadzie swoistej mapy skojarzeń. Artysta konstruował na tej bazie pewną tajemnicę obrazu ściśle skorelowaną z wieloaspektowością możliwości jego dekodowania. W tym znaczeniu nie są to fotografie reporterskie sensu stricto.

Dobitnie podkreśla to formalny aspekt prezentacji – ekspozycja obrazu negatywowego jest świadomym autorskim ukłonem w tym kierunku, celującym w sferę subtelnego niedopowiedzenia. Dzięki takiemu podejściu z przekazu wyrugowana została reporterska forma sprawozdania, jednym cięciem zrywając z „nachalną” bezpośredniością, choć – co podkreślam – nie oznacza nieczytelności przesłania. W konsekwencji, obraz nie jest tak „wywalony” wprost w kierunku widza – jak powiedziałaby Małgorzata Szumowska. Zostaje wyłącznie sama esencja. Kto wie, być może ciemne, „zniekształcające lustro” negatywu ewokuje w umyśle Autora skojarzenia z „mroczną stroną” minionych czasów, a dymiące sterty węgielnego kamienia idealnie wpisują się w konwencję inwersyjnych przedstawień? W oczach twórcy tonalne odwrócenie może też oznaczać symboliczny akt negacji, niezgodę na ówczesne realia.

Współczesną część przedsięwzięcia, bo realizowaną zaledwie przed kilku laty stanowi praca, a właściwie rodzaj twórczej zabawy z materią kamienia. W tym zakresie do projektu zostały zaproszone dzieci w ramach chętnie podejmowanych przez Jakuba Byrczka działań edukacyjnych. Najmłodsze uczestniczki miały zaledwie po cztery lata. Dzieci, bawiąc się „obliczami” kamiennych płytek, niewątpliwie eksplorowały po raz pierwszy tego typu terra incognita. Kluczami do labiryntu kamiennego imaginarium są młodzieńcza beztroska, niespotykana w świecie dorosłych wrażliwość oraz szczerość, wolne od obciążeń i rutyny. Stają się one realnym probierzem celu: wartości artystycznej i zarazem edukacyjnej całego przedsięwzięcia. Dziecko jest człowiekiem z mniejszym obszarem doświadczeń, ale z większym potencjałem ciekawości – jak twierdził Janusz Korczak.

Dzięki tym spontanicznym, dziecięcym wysiłkom, kamień otrzymał ludzką twarz. Został zantropomorfizowany, przejmując zarazem funkcję swoistego łącznika, spajającego dwa odległe w czasie wydarzenia. Zwyczajny, wydawałoby się, zlepek minerałów, staje się nagle tunelem Schwarzschilda, niwelującym dystans i czas, otwierającym dostęp do przemyśleń sprzed dekad. Intuicja podpowiada, że Negatywy, organicznie powiązane z wcześniej realizowanym cyklem pt. Widzenie kamienia, to zarazem petryfikacja ówczesnych doświadczeń, wrażeń i emocji autora Dwóch i pół obrotu w jedną stronę, skonfrontowana z wolnością i beztroską dzieci „eksplorujących” w gruncie rzeczy ten sam kamień współcześnie, jednak w zupełnie odmienny sposób. To specyficzne odwołanie do Proustowskiego tracenia i ponownego odnajdywania czasu. Ważną cechą podkreślającą jedną z istotnych zalet tej inicjatywy jest jej techniczna realizacja. Dzieci bowiem wykonywały swoje prace w technikach, które zasadniczo nie znoszą pośpiechu. Przysłużyły się więc one – poprzez zabawę – do „czułego” kontaktu z kształtowanym tworzywem.

Tak więc same fotografie były wykonane za pomocą kamer otworkowych, które dzieci ustawiały w tych miejscach, gdzie sądziły, że znajduje się „głowa” i „oczy” kamienia. Innymi słowy w wyobrażonym kierunku, w którym kamień „widzi”. Następnie negatywy z kamer zostały wywołane i w kolejnym etapie powiększone na kliszę. I dopiero ta klisza została stykowo skopiowana z kamieniem, z wcześniej nałożonym na jego powierzchnię światłoczułym roztworem brązu Vandyke’a – jedną z najstarszych fotograficznych technik specjalnych. Dzięki wspomnianym zabiegom, realizowanym w Jaworznickiej GEOsferze, oraz dziecięcym staraniom, kamienne „odbitki”, pod czujnym okiem Jakuba Byrczka, ujawniły obrazy zbliżone estetyką do wczesnych prac Niépce’a czy Talbota. Stały się więc osobliwym synonimem trwałości (w ludzkiej skali), jak również silnego związku z przeszłością rejonu Starej Huty. W ten sposób powstało niemal trzydzieści kamiennych, unikatowych reprezentacji obszaru po dawnej hałdzie Piłsudskiego a obecnie, po niesamowitej metamorfozie tej przestrzeni – pełnego zieleni Parku Angielskiego.

Widzenie „na wskroś, poprzez czas”, skanowanie widoku permanentnie zmieniającego się otoczenia przez niemalże niezmienne, niewzruszone oblicze kamienia „patrzącego” w przestrzeń za pośrednictwem dziecięcych oczu jest – w ramach prezentowanego aktu twórczego – faktem bezspornym. To nieco przewrotne stwierdzenie, jednak taka metafora wydaje się wielce obiecująca. Yi-Fu Tuan w niezwykle zajmującej książce Przestrzeń i miejsce, stwierdza:

Poczucie czasu wpływa na poczucie miejsca. W tym samym stopniu, w jakim czas (…) dziecka różni się od czasu dorosłego człowieka, różni się też doświadczanie miejsca. Dorosły nie może znać miejsca w ten sam sposób, w jaki zna je dziecko, i to nie tylko dlatego, że dysponują oni innymi (…) możliwościami umysłu, ale także dlatego, że ich poczucia czasu niewiele mają ze sobą wspólnego.

Konfrontując te dwa cykle ze sobą, zasadnicza kwestia do przepracowania mogłaby – być może – opierać się na ontologicznym statusie kamienia, ujawniającym się w postaci ekwiwalentu kapsuły czasu. Zaistniałe, a odległe w czasie wzajemne relacje, złączone nitką kamiennej pępowiny, wydatnie skracającej dystans wobec poszczególnych, cząstkowych reprezentacji, byłyby dobrym zaczynem do namysłu nad kształtowaniem międzypokoleniowej relacji. Dzieci uczestniczące kilka lat temu w projekcie Widzenie kamienia nie mogły przecież w sposób dosłowny doświadczyć realiów życia dekady lat 70., gdy dymiła w Jaworznie hałda „Piłsudski”. Jedynie kamień jest świadkiem i zarazem łącznikiem pomiędzy tymi dwoma rzeczywistościami. Staje się więc strażnikiem wspomnień.

Wpierw wydarty ziemi z błotnistej, dymiącej hałdy, przesiewany, zbierany i transportowany przez umęczone ciała, pracujące w ciężkich warunkach, w szlamie, błocie, w tumanach gryzącego dymu. Potem, po latach, twórczo, w sposób symboliczny wykorzystany przez dzieci jako świadek nieuchronnie dokonujących się zmian. Te transformacje kamień „widzi”, „obserwuje” i ostatecznie – dzięki niespożytej, dziecięcej wyobraźni – rejestruje. Kamienne pozytywy uprzytamniają zmaganie się z czasem Jaworznickiej przestrzeni.

Przeróżne formy kamiennych płytek: trójkątne, trapezoidalne, wielokątne, na których ostatecznie powstawały obrazy utworzone dzięki dziecięcym dłoniom za pośrednictwem kamer otworkowych, ewokują bezpośrednie skojarzenia z ciężką harówką sprzed dekad na nieistniejącej dziś, pokopalnianej hałdzie, podczas odłupywania brył węgla. Ciężkiej pracy, w której, w tamtym czasie, uczestniczyły również młode osoby. Można więc potraktować współczesną część twórczych poczynań, jako rodzaj międzypokoleniowego performance’u, rozumianego jako symboliczny akt solidarności z dziećmi i młodzieżą epoki Gierka, ich siermiężną niejednokrotnie codziennością, a bywało, że brakiem prawdziwego dzieciństwa, czasu zabawy i beztroski.

Aby więc odebrać wielopokoleniowe wibracje trzeba się w kamień uważnie wsłuchać, nie tylko wpatrzeć. To znaczy nastroić swoją wewnętrzną wrażliwość na częstotliwość generowaną przez bogatą, kamienną symbolikę. Wszak w wielu technikach medytacyjnych których propagatorem jest również Jakub Byrczek, chodzi w dużej mierze o słuchanie. Wsłuchać się w kamień, w to, co ma nam do powiedzenia znaczy tyle, co wsłuchać się w bicie serca ziemi, która go zrodziła. Wsłuchać się w drgania sieci powiązań i zależności międzyludzkich.

Nie jest też wykluczone, aby uznać ową całościową strukturę jako szczególnego rodzaju przejaw działalności twórczej bliskiej land artowi. Kontekstem i swego rodzaju zwornikiem jest tutaj fragment czy raczej element naturalnego środowiska, czyli kamień w roli artystycznego tworzywa, traktowany niemal jako niezmiennik, a zarazem rodzaj ekranu, na którym permanentnie, bez ustanku, rozgrywa się dramat życia. Natomiast sama ewolucja obrazowanego środowiska nie nastąpiła w wyniku aktu twórczego, lecz niejako samorzutnie, spontanicznie, gdzie zmiany polityczne i społeczne po dziesiątkach lat ukształtowały ostatecznie okolice Starej Huty, oferując tej przestrzeni solidną porcję oddechu w postaci pięknego Parku w miejsce niegdysiejszej, degradującej okoliczne środowisko hałdy.

Warta zastanowienia jest kwestia, w jaki sposób można połączyć długoterminowy projekt Negatywy z twórczą personą Jakuba Byrczka, która go powołała do życia? Wydaje się, że uważność, wartość nie do przecenienia, którą J. Byrczek chętnie dzieli się z adeptami sztuki fotografii na wszelkich poziomach kompetencji przynosi dobre owoce. Stanowi ona głęboko osobisty, a zarazem otwarty model pracy, zwłaszcza z dziećmi i młodzieżą. Model nie narzucający, nie ograniczający w najmniejszym stopniu indywidualnego i zarazem unikalnego oglądu rzeczywistości, stanowiąc istotną wartość dodaną, gdzie akcja kolektywna nie stoi w sprzeczności z indywidualnymi aspiracjami, próbującymi zakreślić prywatny stosunek do świata.

W tym kontekście, niewątpliwie ważnym i charakterystycznym spoiwem wszelkiej działalności Byrczka są praktykowane przez niego od wielu lat i transferowane na grunt fotografii techniki medytacyjne, spajające ze sobą w jedno zarówno umysł, jak i ciało. Postawę tę przemyca, a właściwie łączy ze sztuką fotografii, co daje nieczęsto spotykaną u innych twórców pogłębioną wrażliwość na wszelkie fluktuacje otoczenia. Taka intencja, dzięki implementacji w wielu realizacjach niespiesznych, wymagających cierpliwości technik manualnych, stanowi czynnik dodatkowo wzmacniający i energetyzujący przekaz. Trening ciała i umysłu oraz sztuka fotografii u autora Przedfaktów stanowią integralny sposób doświadczania świata i zarazem konsekwentnie budowany system wartości, co w istocie stanowi klucz do zrozumienia spektrum poczynań tego artysty na polu sztuk obrazowania. Wskazane podejście najpełniej wizualizuje się w idei i praktyce prowadzonej przez Jakuba Byrczka Szkoły widzenia.

***

Nie mam drzwi, mówi kamień – tak zaświadcza nasza noblistka w wierszu Rozmowa z kamieniem. To kategoryczne stwierdzenie, lecz czy na pewno ostateczne? Wprawdzie nie możemy odsłonić „wnętrza” kamienia, zajrzeć pod jego twardy naskórek, nie posiedliśmy mocy przekroczenia drzwi jego pałacu. Są one dla nas, dla postronnego widza – przynajmniej według Kantowskiej intuicji – mimo wszystko zaryglowane. Ciągle towarzyszy nam jednak nieodparte wrażenie, że jesteśmy w stanie, mimo przeciwności, zajrzeć z ukosa do środka przez maciupeńki, niestrzeżony i niedostrzeżony przez naturę lufcik. I temu zadaniu znakomicie podołali uczestnicy niniejszego projektu, otwierając kamieniom oczy. Beztroskie, młodzieńcze spoglądanie nieco z boku, w kamienne „oblicze”, wprawdzie z silnym efektem paralaksy, utrudnione, zdeformowane, ale jakżeż satysfakcjonujące!

***

Jakub Bryczek, fot. Marek Wesołowski

Jakub Byrczek – w 1973 roku ukończył Politechnikę Śląską w Gliwicach, w 1982 otrzymał dyplom artysty fotografika ZPAF. W 1999 roku otrzymał stopień doktora sztuk filmowych i fotografii w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi, tamże w 2005 roku uzyskał habilitację z tej dyscypliny.

W latach 1997-2005 pełnił funkcję prezesa okręgu śląskiego ZPAF. W 1982 roku rozpoczął pracę jako nauczyciel akademicki i pracownik naukowy na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Od 1988 roku programował Galerię Fotografii okręgu śląskiego ZPAF, a od 1993 roku zdarzenia w Galerii Fotografii „Pusta” w Górnośląskim Centrum Kultury w Katowicach, co kontynuuje obecnie w Galerii „Pusta cd.” w Jaworznie, a dodatkowo w założonym przez siebie Żywym Skansenie Fotografii i Szkole Widzenia – programie edukacyjnym w zakresie fotografii.

Jest autorem kilkunastu wystaw indywidualnych, w tym m. in.: Przedfakty (1983), Dwa i pół obrotu w jedną stronę (1987), Wszystko co jest, ma swoje miejsce i światło (1987), Matce światło (1999), Nietrwałość fotografii (2001). W latach 1989-1998 zorganizował cykl wystaw międzynarodowych pn. Kontakty. W latach 80. XX wieku reprezentował nurt fotografii elementarnej.

W 1982 roku nadano mu srebrną odznakę Zasłużonego w Rozwoju Województwa Katowickiego, w 1989 uzyskał nagrodę III stopnia JM Rektora Uniwersytetu Śląskiego za osiągnięcia w pracy naukowo-dydaktycznej, a w 2004 indywidualną nagrodę II stopnia JM Rektora Uniwersytetu Śląskiego za działalność naukową i artystyczną. W 2012 roku otrzymał nagrodę ZPAF za upowszechnianie i ochronę dóbr kultury, a w szczególności za działalność na rzecz okręgu śląskiego ZPAF.

Decyzją Wojewody Śląskiego i z nadania Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, dnia 06.08.2020 r. przyznano Jakubowi Byrczkowi Brązowy Medal – „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.

Tekst: Jerzy Orawski

Pierwotnie niniejszy tekst ukazał się w katalogu towarzyszącym wystawie, której wernisaż miał miejsce 15. 12. 2021 r. Tutaj prezentowany jest w nieznacznie zmienionej formie.

Skomentuj

This Pop-up Is Included in the Theme
Best Choice for Creatives
Purchase Now