Nieoficjalnie – Lucia Nimcova
Spuścizna socjalizmu? Sądzę, że to poniżenie i obojętność. Stoisz przed komisją, która decyduje o twoim losie.
Jeśli oczekujesz, że ktoś inny rozwiąże twoje problemy, oczekujesz pewności, jakby ona była za darmo. A przecież tylko prezenty są za darmo. Wiedza i działanie to narzędzia, dzięki którym możesz zdobyć pewność; one nie są darowane.
Jak możesz dążyć do czegoś, w co nie wierzysz? Aby w coś wierzyć bądź nie wierzyć, musisz to w jakiś sposób pojąć – chyba że nie ma to znaczenia i czynisz to automatycznie. Masz swój plan i to, do czego dążysz, również ma swój plan. Albo nie ma planu wcale. Tylko nawyk. Pustka.
Wyobraź sobie, że żyjesz w przestrzeni – zarówno fizycznej, jak i mentalnej – która została dla ciebie wyznaczona przez jakąś komisję. Nagle odkrywasz, że ta przestrzeń – zarówno fizyczna, jak i mentalna – stała się zdecydowanie większa.
„Normalizacja” stanowiła ideologiczny program społecznej i politycznej integracji w Czechosłowacji po 1968 roku. Postrzegam to jako terapię, lekarstwo na symptomy wolności i demokracji. Totalitarny z natury, narodowy consensus wprowadzany był poprzez polityczne i motywacyjne kampanie. Slogany oraz festiwale dla mas tworzyły scenografię, za którą toczyły się walki i polityczne przepychanki.
Pokolenie przed nami poświęcało zbyt dużo uwagi byciu normalnym. A co to oznacza? Czy normalność jest stanem, do którego należy dążyć?
Moje pokolenie uniknęło bezpośredniego prania mózgu przez polityczną ideologię. Nie popełniamy zbiorowych błędów ani nie dzielimy zbiorowej odpowiedzialności.
Być może dlatego jestem tak konsekwentna w zajmowaniu się archiwami. Brak przeszkód nie do pokonania umożliwia mi bardziej trzeźwy ogląd sytuacji. Nie mam wymówek.
Socjalizm wprowadził obojętność jako naszą cechę charakterystyczną. Moje badania przekonały mnie, że pochodzę ze społecznego kontekstu bazującego na kłamstwach, wymówkach i oszczerstwach. To nadal jest prawdziwe.
Z jakiegoś powodu w małomiasteczkowym środowisku absurdalność gry o władzę uwidacznia się bardzo wyraźnie. Może dlatego, że ludzie nie posiadają tam żadnej realnej władzy – wszystko co mają to stanowisko, rola, którą grają. Nie podejmują żadnych społecznie znaczących decyzji; stanowią jedynie zagrożenie dla swoich współpracowników.
Dzisiaj nosimy nasze błyszczące zachodnie twarze, dumni z naszego postępu, ale dla mnie to nadal normalizacja. Pranie mózgu, które przeszliśmy, dobrze nas przygotowało na wszystko, cokolwiek ma nastąpić.
Wyobraź sobie, że żyjesz w przestrzeni – zarówno fizycznej, jak i mentalnej – która została dla ciebie wyznaczona przez jakąś komisję. Nagle odkrywasz, że ta przestrzeń – zarówno fizyczna, jak i mentalna – stała się zdecydowanie większa.
Rewolucja jest jak burza w stawie. Błoto wypływa, by zaczerpnąć oddechu świeżego powietrza, po czym prędko wraca na swoje miejsce.
Od 1989 roku większość zmian dokonała się na płaszczyźnie materialnej: nowe fasady, nowe chodniki, nowe stadiony. Ale społeczeństwo tworzą ludzie wraz ze swoimi przekonaniami i sposobami postępowania. Jeśli fasady pozostaną głównym przedmiotem naszych wspólnych zainteresowań, to czegóż możemy się spodziewać?
Tłumaczenie z angielskiego:
Maja Hrehorowicz
Lucia Nimcova (ur. 1977 w Humenne, Słowacja); w latach 1996-2003 studiowała w Instytucie Twórczej Fotografii w Opavie,
a w 2007-2008 w Rijksakademie van Beeldende Kunsten w Amsterdamie; uczestniczka wielu wystaw zbiorowych oraz indywidualnych, kuratorka; praca, którą prezentujemy brała udział w ECB Award.
Artykuł ukazał w nr 28 „Kwartalnika Fotografia” w 2009