Przejdź do treści Przejdź do stopki

Poszerzyć widzenie – fotografie Bronisława Schlabsa z lat 1953–1956

Twórczość Bronisława Schlabsa kojarzona jest przede wszystkim z awangardą fotograficzną końca lat 50., z nowatorską wystawą fotografii zorganizowaną razem z Jerzym Lewczyńskim i Zdzisławem Beksińskim, która przeszła do historii pod nazwą „Antyfotografia”, oraz z abstrakcyjnymi kompozycjami fotograficznymi wykonywanymi bez użycia aparatu – „Fotogramami”. Tymczasem właściwie nieznane są fotografie, które Schlabs tworzył przed okresem abstrakcji fotograficznych, a są to prace, które z pewnością zasługują na uwagę*.

Pierwsze próby Schlabsa z tworzywem fotograficznym pokazały, że posiada on tę cechę, która niezbędna jest przy budowaniu własnej osobowości twórczej, opartej na autentyzmie – talent, a mówiąc znacznie prościej, „wyczulone oko”. Już na pierwszych zdjęciach z 1953 możemy dostrzec próby nadania cech indywidualnych „zatrzymanej” przez aparat rzeczywistości. Schlabs dopiero kształtował swój język fotograficzny, a jednak już można było zauważyć, że prace te kryją w sobie potencjał, który może być dalej rozwijany przez fotografa. Oczywiście, jeśli zdecyduje się na pogłębianie tej pasji, a Schlabs konsekwentnie i z uporem dążył do rozwoju w tej dziedzinie.

Początkowo robił zdjęcia czysto reporterskie, ukazujące „życie ulicy”, czasem w konwencji socrealistycznej, fotografował uliczki i architekturę Starego Rynku w Poznaniu (gdzie mieszkał). Prace te wykonał niedługo po tym, jak kupił swój pierwszy aparat, a więc w 1952. Większość z nich, o dość zachowawczym charakterze, nie wyróżniała się spośród fotografii szerokiego ruchu amatorskiego. Schlabs dążył jednak z zapałem do rozwoju swoich umiejętności w tej dziedzinie (był samoukiem, ukończył studia inżynierskie na Politechnice Poznańskiej). W tym celu zapisał się do poznańskiego oddziału PTF (Poznańskie Towarzystwo Fotograficzne), którym kierowała fotograficzna indywidualność – Fortunata Obrąpalska, co pozostało nie bez znaczenia na kształtowanie się osobowości twórczej artysty. W PTF panowały nastroje sprzyjające doskonaleniu i poszukiwaniu nowych rozwiązań w fotografii. W sekcji artystycznej Schlabs „rozwinął skrzydła” jako fotograf – wiele zdjęć wykonanych w tym czasie przez artystę wykazuje pewne cechy świadomej kreacji, kadry komponowane są śmielej, odnajdujemy tu eksperymenty z materią fotograficzną. Jego prace z tego okresu nie mają już nic wspólnego z praktykowaną początkowo, charakterystyczną dla „naiwnych” amatorów, fotografią pamiątkową czy turystyczną.

Jednocześnie możemy zaobserwować, jak z roku na rok fotografie artysty osiągały coraz wyższy poziom. Schlabs doskonalił swój warsztat i rozwijał świadomość fotograficzną. Jego zdjęcia z tego czasu charakteryzuje różnorodność motywów i stosowanych środków wyrazu, co wynikało z poszukiwania przez artystę własnej drogi twórczej i chęci sprawdzenia się w różnych stylistykach i tematach. Jedną z nich była kategoria malowniczości, obecna zarówno w zdjęciach o charakterze reportażowym (np. „W tunelu wiaduktu” z 1953), jak i krajobrazach. Z pewnością na formę tych ostatnich miały wpływ fotografie Bułhaka w piktorialnej konwencji, jednak Schlabs nie miał aspiracji do tworzenia fotografii w tej szeroko stosowanej estetyce. Starał się odnaleźć nowe możliwości obrazowania za pomocą medium fotograficznego. Tradycyjny temat pracy ludzkiej i wiejskiego krajobrazu, skądinąd zalecany w oficjalnym nurcie socrealizmu tego czasu, został przez fotografa w cyklu „Pejzaże polskie” (1954) ujęty w sposób twórczy i odkrywczy. Przede wszystkim praca ludzka została wpisana w szerszy, dominujący kontekst przyrody – żywiołu natury. Takie wrażenie uzyskał fotograf dzięki ujęciu skłębionych chmur, które wypełniają większą część kadru. Zdecydowanie dominują nad dolną partią zdjęcia, przez co fotografie te nabierają wręcz apokaliptycznego zabarwienia, oddając nastrój niepokoju.

Z pewnością Schlabs świadomie budował klimat swoich zdjęć, jednocześnie warto zauważyć, że prace te są także swoistym studium chmur. Późniejsze fotografie krajobrazu Schlabsa, wykonane w 1955, pokazują rozwój twórczy artysty, chociaż pewne zabiegi, stosowane poprzednio, nadal wykorzystuje – zaskakujące kadrowanie, dalekie plany, obniżanie linii horyzontu, stosowanie skrótów perspektywicznych i eksperymentowanie z niecodziennymi ujęciami (fotografie natury w zimie, brak tytułu, 1955). Mamy tu do czynienia, tak jak poprzednio, z obniżeniem linii horyzontalnej, co prowadzi do ukazania przyrody w sposób, w który na ogół nie percypujemy rzeczywistości. Krajobraz w takim ujęciu wydaje się być nierealny, fantastyczny. Ponadto zdjęcia te robione były w zimie, dlatego Schlabsowi udało się doskonale wydobyć walory gry czerni i bieli, ich kontrastów, przez co konkretna rzeczywistość przybiera formę płaskich biało-czarnych płaszczyzn. Artysta za pomocą medium fotografii odsłania nam nowe aspekty rzeczywistości przez stosowanie rozległych planów i obniżanie linii horyzontu, co prowadzi do jej abstrahizacji. To, co jest ponadto znamienne dla fotografii krajobrazu autorstwa artysty, to obecność postaci ludzkiej – ukazanej zawsze w oddali, na dalszym planie, czasami dostrzegalnej dopiero po bliższym przyjrzeniu się fotografii. Człowiek na tych zdjęciach wydaje się być jedynie cząstką świata przyrody.

Bronisław Schlabs, z serii Pejzaże

Bronisław Schlabs, z serii Pejzaże

Schlabs w ostatniej fazie praktykowania fotografii realistycznej, zanim przeszedł do tworzenia abstrakcji, wykonał obrazy, które implikują stylistykę zwaną nową rzeczowością lub nowym widzeniem. Promowany przez nią powrót do „konkretności” fotografii, do oczyszczenia tego medium z konwencji piktorializmu i wszelkich mariaży z plastyką, koncepcja czystej fotografii, znalazł odbicie w pracach artysty. Stylistyka ta zakładała także ukazanie świata w sposób niekonwencjonalny, często ocierając się o formalistyczną abstrakcję, i bazowała na pewnych określonych środkach wyrazu, a należały do nich: zabiegi „widzenia z góry”, z ukosa, nacisk na ostrość obrazu, operowanie skrótami perspektywicznymi, zbliżeniami, ukazywanie fragmentów obiektów, wprowadzanie wizualnych przekształceń i geometria obrazu. Oczywiście niektóre z tych zabiegów stosował Schlabs już wcześniej, nie mając pojęcia o nurcie nowej rzeczowości w fotografii. Artysta stworzył fotografie, które przywodzą na myśl prace czołowych przedstawicieli tego nurtu, choć to oczywiście nie oznacza, że poznański artysta kopiował ich pomysły, nie ma nawet pewności, czy znał te konkretne ujęcia, z pewnością jednak ogólne założenia były mu znane (tym bardziej że po 1955 atmosfera w sztuce zaczęła się ożywiać – dzięki przemianom, jakie nastąpiły w Polsce w okresie „odwilży”). Jedną z prac wykonanych w tej konwencji jest fotografia przedstawiająca fragment ulicy z małymi postaciami kilku ludzi (sygn. 12/1955). To zaskakujące ujęcie przedstawia nam codzienną rzeczywistość w zupełnie nowy sposób – uchwyconą z góry dachu lub balkonu. Tego rodzaju spojrzenie powodowało przemienienie obrazu w płaski wzór, niemal w abstrakcyjną kompozycję (podobną fotografię, zatytułowaną „Sztokholm”, wykonał László Moholy-Nagy w 1930).

Artystę absorbowała także postać ludzka – mówią o tym fotografie portretowe (fascynacja tym motywem powróci w latach 70., kiedy to artysta zacznie tworzyć cykle wizerunków różnych cenionych osób). Niektóre z nich wykonywał nieznanym, przypadkowym osobom, np. „Portret starca” (1953), „Staruszka” (1954). Zdjęcia te mają charakter reporterski, ludzie przedstawieni na nich zostali utrwaleni na kliszy w kontekście jakiejś sytuacji, uwolniony spust migawki „złapał” wyraz ich twarzy. Fotograf zastosował tu duże zbliżenie, które eliminuje kontekst sytuacyjny, a skupia się przede wszystkim na twarzach postaci. Schlabs często fotografował swoich najbliższych – wykonał wiele fotografii córek oraz żony. Portretowane osoby starał się pokazać w ciekawy, odkrywczy sposób, na przykład w pracach „Elżbieta i Jola, córki artysty” (1954) oraz „Portret córki” (1954).

Bronisław Schlabs, Portret córki

Silne zbliżenie twarzy dziewczynek, wyeliminowanie elementów tła, ich rozwiane włosy – całość buduje pewien trudny do sprecyzowania klimat i nastrój tych obrazów. Prace te oddziałują na widza, nie pozwalając mu przejść obojętnie. Oczywiście nie każda fotografia posiada to „coś”, jednak wiele, nie tylko portretowych fotografii Schlabsa, zapada w pamięć. To trudne do sprecyzowania „coś’’, które przykuwa naszą uwagę i sprawia, że o nich nie zapominamy, Roland Barthes nazwał punctum obrazu fotograficznego, które odsyła nas poza dany nam obraz fotograficzny, jest więc rodzajem czegoś subtelnego spoza kadru, tak jakby obraz przerzucał pożądanie poza to, co sam pozwala widzieć. Między innymi taką fotografią, która może silnie oddziaływać, jest zdjęcie przedstawiające w dużym zbliżeniu oczy i fragment nosa nieznanej osoby (brak sygnatury). Schlabs wydobył tu mocne kontrasty światłocieniowe, poprzez krótki czas naświetlania na zdjęciu dominuje głęboka czerń, a obraz sprawia wrażenie, jakby został zrobiony techniką graficzną. To, co przykuwa uwagę, to oczy osoby portretowanej. Jest w nich coś magicznego i tajemniczego. Wydaje się, że artysta również lubił i cenił to zdjęcie, po kilkudziesięciu latach wykorzysta je w cyklu „Wizerunki”.

Eksperymenty artystyczne Schlabsa w latach 1955–1956 przybrały na sile. Z tego okresu pochodzą autoportrety, każdy odznaczający się niezwykłością formalną. W „Autoportrecie II” (1956) widzimy twarz artysty częściowo przesłoniętą rękami fotografa. Jest to dość niespotykane ujęcie w temacie autoportretu, kiedy to twórca ukazuje siebie, jednocześnie zasłaniając częściowo swoją osobę (poprzez oparcie głowy na złożonych rękach oraz pogrążenie partii twarzy w cieniu), jakby chcąc uciec od swojego wizerunku. Podobny zabieg zastosował późniejszy bliski kolega Schlabsa – Zdzisław Beksiński w „Autoportrecie” z 1958 r., na którym autor ręką przesłania część swojej twarzy. Niezwykle interesujący jest także „Autoportret I” (1955–1956), przez niektórych krytyków uznany za przełomowy w twórczości Schlabsa. Składają się na niego dwa wizerunki artysty: jeden przedstawiający fotografa w czarnych okularach – frontalnie, a drugi będący odbitką, pozostawioną w negatywowej wersji. Działania z negatywem artysta wykorzystał także do „Autoportretu” z 1956, na który, podobnie jak poprzednio, składają się dwie fotografie – jedna przedstawiająca obraz pozytywowy, druga, ten sam – negatywowy. Jest to praca właściwie nieznana, mimo że zasługuje na uwagę (nie była reprodukowana w żadnej publikacji dotyczącej artysty). Schlabs po raz pierwszy zastosował tutaj kombinację dwóch negatywów do uzyskania odbitki. Nałożył je na siebie – jeden ze swoim autoportretem (mamy tu do czynienia również z ciekawym ujęciem osoby fotografa, „od dołu”) oraz drugi z ujęciem chmur. Następnie wykonał odbitkę pozytywową, ukazując perforację negatywu oraz odbitkę negatywową. Ta druga jest przykładem zastosowania przez Schlabsa po raz pierwszy mechanicznego działania na negatywie. Musiał on rozlać na nim jakąś substancję, która utworzyła zacieki, a następnie wykonał odbitkę. To pierwsza próba ingerencji w negatyw z wykorzystaniem „realistycznego” zdjęcia. Doświadczenie to zaowocuje pracami abstrakcyjnymi, jak również późniejszymi (po okresie przerwy w sztuce) realizacjami, w których Schlabs łączył negatywy w jeden obraz. Jest to zatem niezwykle istotna praca, która wskazuje kierunek dalszego rozwoju sztuki artysty.

Bronisław Schlabs, Autoportret

Warto podkreślić, że twórczość Schlabsa, jeszcze przed wejściem w okres tworzenia abstrakcji, docenili ówcześni krytycy. Według recenzji Adama Dubowskiego, fotografie artysty odznaczały się ciekawym ujęciem i interesującą kompozycją. Pozytywnie o fotografiach Schlabsa wypowiadali się także Alfred Ligocki i Krystyna Łyczywek. Talent drzemiący w artyście dostrzegła również Urszula Czartoryska: Wspominając poznańską wystawę, powracam co chwila do nazwiska B. Schlabsa, będącego niewątpliwie w czołówce polskiej fotografii, fotografa o wyjątkowym wyczuleniu na motywy i sytuacje – umiejącego z tych elementów bez „pudła” budować obraz (…). Przyjemnie jest – choćby przy oglądaniu zdjęć zamieszczonych w starych rocznikach „Fotografii” – obserwować stały rozwój talentu poznańskich fotografów, takich jak Grażyna Wyszomirska czy Bronisław Schlabs.

Schlabs szybko z początkującego amatora stał się fotografem świadomym swych działań i dążeń. Pomogła mu w tym wrodzona ciekawość świata i nieustanne poszukiwanie własnej drogi twórczej. Stąd ciągłe eksperymenty z medium fotograficznym i uciekanie się do różnych konwencji. Jego prace również wykazują ewolucję w poziomie artystycznym. Poszukiwania i praktyka sprawiają, że artysta tworzy fotografie coraz ciekawsze. Ujmuje przy tym wyczulenie artysty na wszelkie prądy, nurty popularne w danym czasie, z których jednak nie chciał „biernie” czerpać, ale starał się je twórczo przekształcać. I chociaż omówione prace wykorzystują podstawową cechę fotografii, czyli jej dokumentalność, to jednocześnie artysta poszukuje wciąż nowych środków wyrazu, które doprowadzą go do doświadczenia abstrakcji fotograficznej i powstania prac, dzięki którym Schlabs zaistniał w historii polskiej fotografii – „Fotogramów” tworzonych bez użycia aparatu.

Artykuł ukazał w nr 26 „Kwartalnika Fotografia” w 2008

Skomentuj

This Pop-up Is Included in the Theme
Best Choice for Creatives
Purchase Now