Przejdź do treści Przejdź do stopki

Janusz Nowacki – był las

Patrzę na cień rzucany przez drzewo. Cywilizacja białego człowieka zaczyna się od „drzewa żywota”, a każdemu z osobna na końcu żywota przysługuje parę desek. Bez drewna nie byłoby Arki Noego ani Krzysztofa Kolumba. Nie byłoby też prawdopodobnie ani kola, ani krzyża. Bez „drzewa poznania dobrego i złego” nie byłoby grzechu pierworodnego, a tym samym drzew genealogicznych i żaden ojciec nie sadziłby drzewka by rosło wraz z jego synem. Od kołyski do „kryski” nie byłoby ni choinki, konia na biegunach, Pinokia a nawet ogniska. Więc co by było ? Nie wiem, ale to może już niedługo być, bo najwyraźniej przymierzamy się do wycięcia całego drzewostanu, który mógłby genetycznie pamiętać Eden.

Dyszy Amazonia pokaleczona amputacjami. Łysieje Afryka od suszarni tytoniu. W Europie ostatni dziewiczy las, czyli Puszcza Białowieska, ma się dobrze jeszcze tylko po białoruskiej stronie. Wycięto już prawie wszystkie drzewa, jakie sadzili nasi przodkowie wzdłuż dróg, wycina się dęby rogalińskie, bo to świetne drewno do wędzenia kiełbasy. W zamian sadzi się topole i sosny, równo, pod sznurek, by kiedy dorosną wyglądały jak zabłąkana armia uśpiona między baczność i spocznij. W takim lesie nie ma już miejsca na duchy gnieżdżące się w chaszczach, dziuplach i bagnach. Nie ma miejsca na czarownice, na grzyby, na zwierzynę – nawet światło wydaje się wszędzie jednakowe, kiedy nie świeci słońce.

To wszystko i wiele innych myśli przychodzi mi do głowy, kiedy patrzę na fotografie buków Janusza Nowackiego Wykonał te zdjęcia aparatem panoramicznym, w pionie ucinając ziemię i korzenie. A ponieważ w tym aparacie obiektyw przesuwa się po okręgu otrzymał perspektywę i pole widzenia  „leżącego pod gruszą”.  Perspektywę kogoś, kto ma czas podziwiać to, co się dzieje w górze.

Najpierw przyciąga mnie moc światła usiłującego przebić się przez zasłonę z liści. Widzę i czuję w jak wielkiej harmonii współistnieją drzewa w tym lesie; nie ma tu pustej, zmarnowanej przestrzeni, nieba widać tyle, ile światła niezbędne jest na dole. Napierającego światła jest tak dużo, że nawet pnie drzew toną w niedoeksponowanym mroku. Ta techniczna  ułomność fotografii w ekstremalnie kontrastowym oświetleniu spowija w sekretny teatr cienia i półcienia całą dostojność kształtów pni i gałęzi. Obszar zamknięty dla oka przejmuje we władanie wyobraźnia. Ten las został potraktowany w taki sposób jakby był wyniosłą katedrą, w której mrocznych nawach spoczywają relikwie przed nadmiarem światła chronione witrażami. Tyle, że w swej leśnej katedrze Nowacki jest niczym samotny guślarz, zaklinający w mrocznych dziuplach różnorakie widziadła, zwidy, zjawy i mary. Inna ciekawa strona tych fotografii: wyraźnie żeńskie (chwilami nawet erotyczne) formy pni. Łączone w dyptyki lub tryptyki pionowe panoramy potęgują jeszcze bardziej wrażenie obecności pierwiastka żeńskiego, nawet wówczas kiedy buki wydają się być grupą rozmodlonych mnichów w dziurawych habitach. W końcu: dlaczegóżby nie?

Wiem jak mocno związany jest Janusz z naturą, jak bardzo ukochał góry i wodę, jaką część swojego życia poświęcił wspomnianym dębom rogalińskim. Kiedyś zaprowadził mnie nawet do swoich ulubionych dębów i pokazał mi jak „drzewa umierają stojąc”. Bo w twórczości Janusza Nowackiego buki są jedynie fragmentem szczerej i nieskrywanej fascynacji naturą. Jednakowo ukochał przy tym fotografię, na którą nanosi uparcie i konsekwentnie od lat wszystkie inne swe miłości.

Janusz Nowacki, Pod kopułą lasu, 1984-1985 / tekst ukazał się pierwotnie w katalogu wystawy Janusza Nowackiego w Galerii Pustej

artykuł ukazał się w Kwartalniku Fotografia nr 28/2008

Skomentuj

This Pop-up Is Included in the Theme
Best Choice for Creatives
Purchase Now