Wydawało się, że po pandemii covid-19, izolacjach, lockdownach, obostrzeniach – po pierwsze mamy już gremialnie dość tego tematu, po drugie i chyba połączone nierozerwalnie z pierwszym – temat został wysycony do cna. Że już nic się nie da powiedzieć, napisać, zrobić. A jeśli nawet, to reakcja czytelników, widzów, odbiorców może być tylko jedna. Nie jest to sytuacja sprzyjająca kolejnym pomysłom, prawda?
Do naszego Portfolio Młodych wpłynęło tymczasem zgłoszenie od Zbigniewa Piotrowskiego, Piotra. I to jest akt odwagi albo desperacji. A mi się ta seria bardzo podoba, tylko, że… Zacznijmy jednak od początku.
Autor działa w Trójmieście, od 2009 pokazuje swoje prace na wystawach, wysyła na konkursy – z powodzeniem. Ma na swoim koncie kilka publikacji, trzy wystawy indywidualne, znacznie więcej udziału w zbiorowych, a od 2022 roku jest członkiem ZPAF. O swojej pracy pisze: Choć najbliżej mojemu sercu do fotografii artystycznej, inscenizowanej i kreacyjnej to nie zamykam się na portret, dokument czy krajobraz – najważniejszy w mojej fotografii zawsze jest człowiek i wszystko co go otacza, niezależnie czy to Jego prawdziwy świat czy wymyślony przeze mnie. Seria Izolacja powstała (jak zgaduję) w 2022 roku. Jest dokładnie ponumerowana, nietrudno się zgubić (nawet nie widząc numeracji pliku). Jest także opisana. Tylko, że, i tu zaczynają się moje ale. Ale pokazuję zdjęcia w innej kolejności i nie wkleję opisu odautorskiego w całości, zaś tylko w absolutnej konieczności – jedno zdanie: (sam autor wie, że w dodatku w skróconej wersji)
10 zdjęć, 10 zaleceń lekarskich, 10 interpretacji tych zaleceń w formie teczek medycznych.
Skoro zmieniam kolejność precyzyjnie ustaloną przez autora, wypada się wytłumaczyć. Być może w innym formacie, na wystawie, w prezentacji na żywo, układ autora jest mocny i lepiej się go czyta. W pokazie na stronie będzie się przede wszystkim oglądać, a już nie tak bardzo czytać. Oczywiście widz szybko wchodzi w grę z autorem – widzimy zalecenia oraz działanie. Sprzężenie zwrotne mocne i z przymrużeniem oka.
Co widać? Walkę z nudą oraz chorobą, bliżej nieokreśloną. Niby wiemy, ale nie wiemy. Możemy się domyślać. I mamy jasny sygnał, że to nie jest trop interpretacyjny. Porzucamy zatem. Widać bohatera, który walczy, a my mu bardzo sprzyjamy. Wziął nas żartem. Przyłapaliśmy się na czymś lekkim, beztroskim, a przecież mowa jest zdaje się o niewesołych okolicznościach. Jakby autor wyczuł, że temat, który podejmuje jest dość już skończony, wyporność widzów również.
Tymczasem mamy świetną i różnorodną serię prac. W zasadzie ciągle widzimy ten sam kadr, z drobnymi wyjątkami, co właśnie wzmacnia nawet różnorodność działań. Zawsze mamy też coś do czytania. Czasem więcej, czasem mniej. [A gdybyśmy się pozbyli 3 kadrów to już w ogóle miód-malina].
Czemu nie wklejam opisu autorskiego? Bo nie jestem od redakcji i poprawiania literówek. Tekstu tu nie trzeba. A na pewno nie takiego, jaki otrzymaliśmy. To się samo czyta. Refleksje odautorskie, które starają się wepchnąć widza w jedyny słuszny tor interpretacyjny skończyły się jeszcze przed wynalezieniem fotografii. Idźmy sobie sami po tym co widać. Do jednych trafi cytat, do mnie na przykład najbardziej przemawia kosmonauta. Śmieję się z patery i myślę o starości. Oglądam karty zapisane i tęsknię za czasami tego papieru, tych kubków kawy, a jeszcze i popielniczki mi tam brakuje. Oczywiście wędruję w głowie do podobnych serii, do innych historii. Żartobliwe – albo lepiej nazwijmy je optymistycznie kreacyjnym – podejście do zaleceń lekarskich nie bardzo daje przestrzeń, by myśleć o innych niż izolacje sanitarne. Jest tu tyle koncepcji – oczytania, wizualnego wysmakowania, że gdyby szło o namysł nad losem ludzkości, albo wykluczenie ze względu na rasę, religię czy kolor rzęs – podejrzewam, że autor puściłby do nas konkretne oko mówiące właśnie o tym. To w ogóle może być niezła koncepcja do rozwinięcia tej historii, dopisania innych rozdziałów. Może się okazać, że się nie da w tym konkretnym formacie. Mi i tak wystarczają te kadry. Zostało mi coś odczarowane.