Ali Haj Suleiman – wojna w Syrii trwa nadal
O fotografiach Alego dowiedziałem się z miedzynarodowych serwisów informacyjnych. Fotografie tego młodego (ur. 1999) syryjskiego fotografa stały się obiektem międzynarodowego skandalu, jaki wywołał rzecznik Chińskiego MSZ niejaki Zhao Lijian. Chiński oficjel użył zdjęć Alego przedstawiających syryjskiego chłopca bawiącego się pociskiem artyleryjskim jako „dowodu” na nieszczęścia, które Stany Zjednoczone przyniosły afgańskim (sic!) dzieciom.
Problem w tym, że fotografie zostały wykonane w północnej Syrii, a nie w Afganistanie, a pokazane na zdjęciach pociski zrzuciło na syryjskie dzieci rosyjskie lotnictwo walczące w porozumieniu z reżimem Baszara al Asada. Ruskie bomby i chiński fake news. Brzmi znajomo? Wybuchła międzynarodowa afera demaskująca medialną manipulację. Chińczyk, jak donoszą światowe media, został awansowany za agresywną retorykę i szkalowanie w przestrzeni internetowej ogólnie pojętego Zachodu i Stanów Zjednoczonych. Bez problemu można znaleść wiele wypowiedzi chińskiego trolla na Twitterze i innych portalach o światowym zasięgu.
Alego Haj’a szybko znalazłem w social mediach. Byłem zainteresowany jego zdjęciami, szczególnie tymi z Aleppo i północnej Syrii, którą pozytywnie wspominam z czasów, kiedy jeździłem tam jako fotograf polskich misji archeologicznych pracujących onegdaj w tej części świata. Aleppo zawsze urzekało mnie swoją wieloetnicznością, akumulacją kilku tysięcy lat ciągłości kulturowej, starówką i górującą nad miastem cytadelą. Osławiony na cały świat stary bazar z niesamowitym światłem na
Suq al-Farrayin czy Suq al Hiraj zawsze inspirował fotografów. Tam też w latach trzydziestych powstała słynna fotografia Alfreda Eisenstaedt’a dla magazynu “Life” pt. “Covered Bazzar” in Aleppo. Teraz stary bazar, wpisany na listę zabytków UNESCO, który przeżył ponad tysiąc lat historycznych zawirowań, leży zrujnowany po rosyjskich nalotach.
Ali został fotografem stosunkowo niedawno. W obszernym mejlu, jaki mi wysłał, napisał tak:
Mieszkając w Damaszku zawsze marzyłem, żeby zostać lekarzem i pomagać ludziom. Wszystko się zmieniło, kiedy w 2013 roku aresztowali mojego ojca. Rzuciłem studia i wróciłem do miasta Idlib, miejsca z którego pochodził mój ojciec. Zacząłem pomagać rodzinie. Rok później w 2014 zacząłem aktywnie fotografować. W 2017 roku moje fotografie były już publikowane w miedzynarodowych mediach. Dokumentowałem skutki wojny domowej w Syrii, głównie ataki i cierpienia ludności cywilnej.
Na fotografiach Alego nie widać ujęć z pierwszych linii frontu, czy walk ulicznych. Jest na tych fotografiach coś znacznie gorszego niż wybuchy, ogień i bezpośrednia walka. Widać tam, jak długotrwałe skutki wywołuje wojna. Zmasakrowana architektura, która znając warunki Bliskiego Wschodu, będzie stała potrzaskana jeszcze przez wiele lat po wojnie. Dziewczynka z protezami, która będzie inwalidą do końca życia, ludzie po traumatycznych przeżyciach, którzy okaleczeni psychicznie pozostaną jeszcze dekady po tym konflikcie. Teraz kiedy serwisy informacyjne oraz zachodnie społeczeństwa są skupione na wojnie w Ukrainie warto przypomnieć o wojnie domowej w Syrii, która nie skończyła się wraz ze zniknięciem z czołówek światowych mass-mediów.
Ali Haj Suleiman publikował swoje fotografie m.in w Middle East Eye, Al Jazeera English, The New York Times, Amnesty International czy na stronach UNICEF.
Na pytanie o aferę z chińskim MSZ, Ali odpowiedział tak:
To irytujące, kiedy widzisz jak rządowi oficjele manipulują faktami. Prawda jest taka, że to reżim z Damaszku wraz z rosyjską armią strzelają rakietami w syryjskich cywilów, w tym dzieci. Pomimo naszych sympatii do ludzi w Chinach, muszę przyznać, że niestety chiński rząd partycypuje w masakrze, jakiej doświadczają syryjscy cywile wetując w Radzie Bezpieczeństwa rezolucje wymierzone w zbrodniczy reżim syryjski oraz blokując pomoc humanitarną dla ludności cywilnej.
Z Alim wciąż mam kontakt przez social media i komunikatory internetowe. Dalej z wiarą w sprawiedliwość dokumentuje życie codzienne w rodzinnym Idlib i innych rejonach północnej Syrii.
Więcej o Alim tutaj:
1 Komentarzy
Waldemar Śliwczyński
Kiedy oglądałem te fotografie towarzyszyły mi dwa uczucia, oba bardzo silne: ogromne współczucie dla tych ludzi, którzy w niczym nie zawinili, a spotykają ich takie dramaty, takie nieszczęścia, najgorsze, jakie mogą spotkać człowieka. Drugie to wściekłość na sprawców tych zbrodni, którzy na dodatek nigdy nie zostaną ukarani, za to co robią dzieciom syryjskim, ukraińskim…
Co czujecie, jak oglądacie takie zdjęcia?