Przejdź do treści Przejdź do stopki

Wielki sen małych miast

Z jednej strony zbudowali multikino

Z drugiej strony powiększają cmentarz

– Marcin Świetlicki

Czasem, gdy patrzy się na fotografie, to pojawiają się słowa, słowa ulubionych wierszy czy piosenek, które chociaż są często wycinkiem z kontekstu, to jednak wprowadzają nas pod drzwi wyobraźni, pewnych historii. Prowokują do odkrywania i zapraszają by iść dalej; i tak zacząłem odkrywać fotografie i przestrzenie Wojciecha Karlińskiego, gdzie drzewa pokornie przed blokiem podtrzymują pranie, gdzie cmentarz ma niskie ceny, gdzie…

Przez wiele lat mieszkałem w podobnych blokach, jak na zdjęciach Karlińskiego. Dzieciństwo spędziłem w jedynym czteropiętrowym bloku, jaki pozostawiła armia radziecka przy ulicy Koszarowej. Samotny blok pośród niewielkich czerwonych kamieniczek. Nieopodal miał jednak podobnych sobie sąsiadów z ulicy Kilińskiego, czy po drugiej stronie z ulicy Kościuszki. Wychowałem się na tych blokowiskach i doskonale pamiętam metalowe place zabaw oraz zaadaptowane piwnice bloków na sklepy czy salony gier. W dorosłym życiu przyszło mi mieszkać w starym bloku, który był kiedyś blokiem pracowniczym dla robotników z Tonsilu (onegdaj największego zakładu pracy we Wrześni). Osiedle bloków przecinane przez place zabaw i społemowskie Supersamy.

Przez lata 90., a nawet dużo późniejsze, nie było mowy o tym, by architektura PRL-u nabierała kolorów, piękniała i dostosowywała się do reszty miasta. Nieduże osiedla całkiem nie tak dawno wyremontowały swoje „szare potwory”, które nie tylko były przestrzeniami mieszkalnymi dla ludzi, ale też reliktami minionego świata. Dla fotografów i dokumentalistów, z mimo wieloletniego oswajania, zawsze te budowle były obiektami wdzięcznymi nie tylko do zdjęć, ale przede wszystkim do opowiadania wielowarstwowych historii. Także na osiedlach między blokami nawet w niewielkich miastach, na prowincjach, abstrakcja i surrealizm codzienności również bywał tak intensywny, co w wielkich aglomeracjach.

Szara płyta niczym mury ochronne danej społeczności, a za nimi skwery z ławkami, gdzie tubylcy w upalne wieczory przesiadywali w światłach okien otaczających ich betonowych strażników. Na fotografiach Wojciecha Karlińskiego widzimy to, co wielu z nas mogło widywać będąc mieszkańcem bloku. W małych miastach blokowiska coraz częściej są „pudrowane”, a współistniejące z nimi aranżacje, jak skwerki, ławeczki, „dzikie boiska”, znikają. Coraz częściej stare bloki, poprzez swój makijaż, naśladują współczesność i próbują się dostosować do iluzorycznej półki luksusu. W większych miastach jest z tym trudniej, dlatego możemy jeszcze ,,podziwiać” skupiska „szarych kolosów” oraz wszystkie często bardzo absurdalne rzeczy, które z nimi współistnieją w symbiozie.

Rzadkością są już betonowe boiska pod blokiem czy metalowe huśtawki, a jednak autor cyklu Wielki sen małych miast nadal je odnajduje i mimo oswajania tych elementów przez lata jest na nie wrażliwy. Przez swoją formę i kompozycję pokazuje nam ten „niedopasowany świat”, który przetrwał. Plastyka obrazu, jaką operuje autor zdjęć, jest celnym dopełnieniem kompozycji, która buduje całą historię i wprowadza trochę dramaturgii w odbiorze powstałych w ten sposób fotografii. To zdecydowanie pasuje do przedstawionego nam świata, który w obecnych czasach z jednej strony jest niechcianym elementem historii, a z drugiej wiecznie żywą przestrzenią mieszkalną, żywym organizmem, który nieustannie jednak adaptuje się i trwa. To ważne współczesne historie na szarych kartkach minionego bóstwa, betonowego bóstwa, które miało wielkie ambicje pracy dla społeczeństwa. Dzisiaj to bóstwo, to niezbyt urodziwe sarkofagi, mieszkalne trumny z oknami, a w nich niekończące się historie. Przyglądając się fotografiom Karlińskiego właśnie takie wrażenie się pojawia, jakby każdy kadr, każdy blok, był betonową gazetą, z której możemy czytać.

Wojciech Karliński, Szczecinek
Wojciech Karliński, Szczytno

 O swoim projekcie autor pisze tak:

Bloki – zespoły mieszkań połączonych wspólną strukturą przestrzenną, w większych aglomeracjach funkcjonujące jako blokowiska. Ich budowa wspierana w rządzonej przez komunistów Polsce, była znakiem postępu, zwłaszcza że przed wojną małe miasteczka były najczęściej skupiskiem rozpadających się chałup. W PRL, bloki stały się synonimem wielkomiejskiego sukcesu, w małych miastach jawiły się jako znak dążenia do lepszego świata, miały być świadkiem rozwoju i sposobem na pokazanie „my też jesteśmy wielcy”, „do nas też dociera współczesność”.

Ich budowa, przybliżała obywateli do „wielkiego świata” mieszkań z wielkiej płyty i stanowiła swoiste „status quo” w tkance miasteczka. Życie prowadzone w mieszkaniu, już nie w wolno stojącym domu pokazywało nowoczesny sposób myślenia i postęp, lokując mieszkańców niejako wyżej niż wcześniejsze pokolenie. Z czasem jednak, zmieniająca się sytuacja polityczna zmieniła znaczenie powstałych wówczas bloków i stały się one reliktem tego jak myślano kiedyś, czymś wstydliwym, co ulegnie degradacji i zniknie z mapy miasteczek. Jednak tak się nie stało, dalej żyją tam ludzie, kolejne pokolenia adaptują przestrzeń na nowo. Czasem łatając otoczenie z mozołem, używając dostępnych sobie środków, czasem dzięki pieniądzom od gminy. Niezależnie, od sposobu modernizacji przestrzeni mieszkalnej i otaczającej je infrastruktury, widać tam podejście człowieka do „domu” jako miejsca do życia.

Wojciech Karliński, Wielki Sen Małych Miast, ŻMIGRÓD

Dlatego też projekt fotograficzny „Wielki sen małych miast” to opowieść o miejscu, które jest przez nas oswojone na tyle, że wydaje się być zwyczajne i bezpieczne. Przestrzeni, która nie  jest zauważana, bo jest tak oczywista jak nasze w niej życie. Spróbujmy jednak spojrzeć na bloki jeszcze raz. I tak pierwsze fotografie, pokazują je z oddalenia. Ich bryłowata, geometryczna forma wyłania się w kadrze powoli. Zbliżamy się ku niej zaczynając widzieć detale. Anonimowe kwadraty okien, rytmikę zamysłu architekta, fragmenty dróg czy zieleni odsłaniające nam powoli indywidualne podejście każdego z mieszkańców. Firanki w oknach, doniczki z kwiatami, czasem cień postaci schowanych za szybą. Dociera wówczas do nas, że po drugiej stronie są ludzie dla których przestrzeń, na którą chłodno patrzmy z drugiej strony obiektywu jest czymś tożsamym z ich stylem życia czy upodobaniami.

Podobnie klatki schodowe, wejścia do nich, listy wystające ze skrzynek, czy nawet napisy wymalowane spontanicznie sprayami stają się informacją o mieszkańcach. Idąc dalej, wychodząc z samej struktury bloku, widać tu całą infrastrukturę osiedla czy zespołu kilku budynków. Widzimy budki, w których postanowiono stworzyć sklep spożywczy, knajpę, zakład fryzjerski, dom pomocy, spółdzielnie, słowem wszystko to, czego człowiek może potrzebować, aby jego życie było wygodne. Piaskownice, kosze do koszykówki, siłownie na powietrzu, ławeczki dla seniorów, miejsca gdzie można odpocząć wśród drzew zwracają uwagę na wielopokoleniowość mieszkańców. W końcu, widzimy plakaty reklamujące sieciówki, umiejscawiane jak w  wielkich miastach na gładkich ścianach bloków, krzyczące „was też na to stać”. Potem jednak pojawia się proza życia.

Cmentarze wciśnięte między bloki obok supermarketów, będące swoistym „memento mori” nie dają zapomnieć o kruchości mieszkańców. Jednak życie toczy się dalej, siatki zakładane podczas ocieplana bloków, budowa nowych mieszkań  i  nowa dekoracyjność zmieniają oblicze niewielkich osiedli. Potrzeba, aby nadać rys indywidualizmu, pojawia się na blokach, na gładkich przestrzeniach ścian bez okien, gdzie widzimy geometryczne wzory (zaskoczeniem bywa nawiązanie do obrazów Pieta Mondriana) lub nawiązania do regionu. Ta industrialna dekoracyjność tak tożsama z miejscami pokazuje silny związek mieszkańców z blokowiskiem, ale też dumę z miejsca zamieszkania. Zdjęcia, na których pojawiają się właśnie te fragmenty architektury, stają się liryczne, czasem nostalgiczne. Są jak sierpniowe popołudnie, stwarzają ciepły nastrój i poczucie bezpieczeństwa. Zdają się mówić: Tu jest nam dobrze!

Wojciech Karliński, Włoszczowa
Wojciech Karliński, Bytów
Wojciech Karliński, Kluczbork.

1 Komentarzy

  • Rafał
    Posted 25 czerwca 2024 na stronie 14:36

    Ech, tylko ta winieta. I Karliński to chyba jednak nie młody fotograf…

Skomentuj

This Pop-up Is Included in the Theme
Best Choice for Creatives
Purchase Now