Prowincjonalne dzieci
Wszyscy jesteśmy dziećmi prowincji. Zazwyczaj, mówiąc o współczesnej fotografii rosyjskiej, mamy na myśli fotografie wykonane w Moskwie i Petersburgu lub przez fotografów mieszkających w tych dwóch miastach.
Oleg Widienin mieszka w Briańsku, naruszając tym samym utarte stereotypy, fotografuje charakterystyczne dla niego portrety miejscowych nie jako obcy, ale w poszukiwaniu „człowieka jako zwierciadła, odbijającego mój stan w momencie wykonywania fotografii” (według słów samego Widienina). Ten fotograf bardzo często fotografuje staruszków i dzieci. Psycholog objaśnia to tym, że człowiek w dzieciństwie i na starość odrzuca socjalną maskę, wygląda tak, jak odczuwa, żyje bez bojaźni. Młody nie boi się dlatego, że nie wie, staruszek – dlatego, że nie ma już nic do stracenia. Socjolog powie, że fotograf Widienin uwiecznia dwie tradycyjnie marginalne części rosyjskiego społeczeństwa.
Społeczeństwo rosyjskie do niedawna było przykładem tradycyjnego modelu społeczeństwa patriarchalnego, które nie przestało być wiejskim i które nie przeobraziło się do końca w społeczeństwo miejskie. W archaicznym modelu społeczeństwa dzieci to niepełnowartościowi ludzie – posiadające duszę, ale niezdolne odpowiadać za swoje uczynki, sterowalne, i pod tym względem o wiele bliższe modelowi stada, niż dorośli robotnicy. Staruszkowie – czytelna część tradycyjnego świata – w czasach władzy radzieckiej przekształcili się w grupę, o istnieniu której nie wolno było wspominać. Orientacja na przyszłość, na wychowanie w świetlanej przyszłości „nowego człowieka”, entuzjazm placów budowy i przekształceń nie pozostawiały miejsca dla przeszłości i jej żywych przedstawicieli. „Dla staruszków nie ma tu miejsca!” – to nie jest hasło ze współczesnego filmu, ale hasło głoszone na przestrzeni wieloletniej historii ZSRR na terenie Rosji. Jeśli spojrzeć na fotografie z tego kraju na przestrzeni XX wieku, to staruszków prawie nie ma na oficjalnych zdjęciach… Analityk, mając do dyspozycji (wyłącznie) zdjęcia staruszków i dzieci, buduje hipotezy o wewnętrznych przeżyciach autora, asocjującego się z mądrymi i naiwnymi…
Widienin – fotograf rosyjskiego paradoksu prowincji. Oglądając jego fotografie, czasami nie można określić, czy one były wykonane miesiąc temu, czy dwa lata, czy dziesięć lat wstecz. Paradoks prowincji tkwi w czasie, który się zatrzymał. Paradoks dzieci prowincji – w niespełnieniu nadziei na obowiązkowe (wieczne) szczęśliwe zakończenie każdej historii.
Fotografia, w szczególności bezpośrednia, rejestrująca istotę dialogu fotografa z chwilową rzeczywistością, szybko się dezaktualizuje. Po upływie dziesięcioleci powraca w postaci nostalgii do czasów, które minęły; po upływie kolejnych lat – staje się nośnikiem obrazu przeszłości, historii, pokrytej kirem fantazji „o przepięknej oddali”. Jednakże fotografia wykonana wczoraj ustępuje miejsca nowej. Ona musi posiadać cechy szczególne, charakteryzować się pewną wielowymiarowością, nie tylko fotograficzną, lecz – szerzej – cechami wizualnymi, żeby pozostać cenną przez wiele lat. Prawdopodobnie sukcesom Widienina, posiadającego wrażliwość psychologa panującego nad istotą tematu, sprzyjały same rosyjskie czasy. „Czas zatopiony”, według celnego określenia Józefa Brodskiego.
Porównując wprost fotografie Widienina przedstawiające starców i dzieci, można tworzyć zastraszające prognozy socjologiczne. Prognozy wystąpienia apokalipsy – końca czasów, gdy wszyscy są jeszcze żywi, ale już poza granicami życia, które jest biegiem wydarzeń. Głębokość takich paranaukowych badań zależy wprost od wyrazistej szczerości fotografii Widienina. Jednakże po tej ścieżce jasnych analogii, bezpośrednich porównań, nie powinno się stąpać – ta ścieżka leży zbyt blisko wyboistej drogi wykorzystania fotografii jako materiału w gazetach, czasopismach, ilustracjach czasów radzieckich. Rzeczywiście, badanie ponadczasowego obrazu narodów, zamieszkujących wielki
przestrzenie Rosji, na podstawie fotografii Widienina może okazać się zadziwiającym. Wtedy jednakże fotografia znajdzie się w podporządkowanym, wiecznie pomocniczym położeniu. A artysta Widienin jest doskonały nie tylko jako badacz, ale także jako mistrz operujący tylko językiem czarno-białego dokumentalnego portretu. Jeśli porównać człowieka z książką, to Widienin patrzy poprzez grubość tomu, czytając jednocześnie pierwsze strony i finał, poprzez powierzchnię teraźniejszości widzi przyszłość albo przeszłość. To, co skłania nas do zatrzymania się na tych fotografiach, co zmusza nas do zapamiętania nazwiska autora, to zdolność do wyrażania charakteru samej rzeczywistości na tyle wielowymiarowej, wieloznacznej, że nie każdy jest zdolny do zgłębienia jej istoty.
Wspominając o fotografii rosyjskiej i fotografii wcześniejszego okresu – fotografii radzieckiej – niemożliwe jest uniknięcie przywołania analogii pomiędzy Widieninem a litewską szkołą „dokumentacji psychologicznej” z olśniewającym Antanasem Sutkusem i rosyjskimi mistrzami, takimi jak Mikołaj Bachariew, Eugeniusz Mochoriew i Widieninem. Jego fotografie są kontynuacją tradycji portretu psychologicznego, wykraczającego poza granice stylu, tj. poza granice uwieczniania kontaktu fotografa z modelem, w sferę portretu socjalnego, jego chwilowego (lub ponadczasowego) stanu. Widienin, tak jak starzy bohaterowie rosyjskiej i litewskiej fotografii, jest fotografem pozostawiającym widoczny ślad w wizualnej pamięci swoich widzów.
Temat małego człowieka, ten sam co w humanistycznej literaturze i kinematografii, lub być może w malarstwie okresu krytycznego realizmu, dzisiaj nie stanowi prerogatywy dla jedynej narodowej tradycji fotografii. W niej nie jest zawartych więcej elementów rosyjskich, niż amerykańskich, angielskich czy szwedzkich. I to jest ważne – że na fotografiach Widienina, które z takim zainteresowaniem chce się analizować, próbując doszukać się w postaciach współczesnych rodaków sensu danych czasów, znaleźć można także współczesny kontekst międzynarodowy.
Latem 2009 Oleg Widienin wydał pierwszą książkę „Trasa powrotna” (Moskwa, 2009). Zawiera ona 78 fotografii autora.Oleg Widienin (1963). Od 2005 członek agencji Photographer.ru. Mieszka w Briańsku.
Irina Czmyriewa
Artykuł ukazał w nr 32 „Kwartalnika Fotografia” w 2010
1 Komentarzy
Waldemar Śliwczyński
Bardzo podoba mi się ta fotografia