Przejdź do treści Przejdź do stopki

Marta Zgierska, Mateusz Sarełło, Garden, BLOW UP PRESS, Warszawa 2021

340.00 

Fotografie: Marta Zgierska i Mateusz Sarełło

Kolaże: Marta Zgierska

Tekst: Mateusz Sarełło

Projekt: Aneta Kowalczyk

Okładka: miękka

Format: 310 x 420 mm

Ilość stron: 62

Ilość fotografii 13 (czarno-białych) + 8 (silver Pantone)

3 w magazynie (może być zamówiony)

Kategoria: Tagi: , , ID produktu: 24666

Opis

Garden to przede wszystkim starannie wydany album w wydawnictwie BLOW UP PRESS (polskie butikowe wydawnictwo). Marta Zgierska to artystka wizualna, która w swojej sztuce zajmuje się problematyką traumy, granicznych doświadczeń oraz pracą z ciałem – jak czytamy w jej biogramie. Jej ciało jest obiektem performatywnych działań, co także teraz możemy zauważyć w Garden. Natomiast Mateusz Sarełło swoją przygodę z fotografią zaczynał od fotoreportażu, po czym zwrócił się w kierunku narracji pierwszoosobowej. Para ta spotkała się w projekcie Garden. Spotkała albo się rozstała właśnie, może rozstawała, a może zbliżała… Garden to publikacja składająca się z paru części i z paru rodzajów papieru z elementami letterpress, które zszyte są pastelową nicią. Pierwsza część to czarno-białe kolaże suszonych kwiatów z elementami ciała (Mateusz robił zdjęcia suszków, a Marta dodawała do roślin elementy ciała); uzupełnieniem tej serii są kryształowe wazony wydrukowane srebrną farbą na czarnym kartonie. Pomiędzy tymi częściami jest wyciśnięty tekst do niej/o niej napisany przez niego(?). Całość kończy tekst François Chevala na zielonym papierze. A z połączenia tych wszystkich elementów wychodzi tragikomedia ciał pomiędzy związkami. Zresztą przekonajcie się sami. Aleksandra Śliwczyńska-Kupidura

Ciało w poszukiwaniu własnej odbudowy – do refleksji zapraszają Marta Zgierska i Mateusz Sarełło. Pomimo wycofania twarzy, pomimo anonimowości, rozproszenie wynikające z rozczłonkowania nie mówi nam, że zniknęła. Z kolei liczne detale ułożone w bukiety umieszczają to wyjątkowe doświadczenie jako początek nowego horyzontu.

W tym dziwnym Ogrodzie fantastyczny, surrealistyczny komponent sprawia, że ta krótka i gęsta fotograficzna opowieść jest tragikomedią ciała. Fotografia, a jest to jedna z jej rzadkich cech, ma zdolność modelowania ciała, przekształcania go w wydarzenie dionizyjskie. Agitacji świata realnego medium przeciwstawia symboliczną, groteskową przemoc, eksplorując nowe i zaskakujące formy. Czy Marta Zgierska i Mateusz Sarełło mają nadzieję, że z tego monstrualnego kolażu może wyniknąć happy end, że uda się odbudować świetlaną przyszłość? I w jaki sposób detale ciała, doświadczane w życiu codziennym, tak jak doświadczane w przyjemności, mogą przekształcić się w wydarzenie założycielskie, nad ruinami dawnej chorobowości?

Chociaż nie chcą tworzyć namiętnego ciała, ambicją naszych dwóch artystów jest, aby ich praktyka stała się granicą między żywym a niematerialnym. Pragnienie rekonstrukcji tego, co ożywione, nie jest próżnym poszukiwaniem – wolą kontrolowania tego, czego nie możemy zdominować – jest poszukiwaniem innej definicji percepcji, determinacją innego zrozumienia: próbą połączenia sprzecznych terminów, rośliny i człowieka, które wszystkie sięgają ku odrodzeniu duszy. W ten sposób wytrwale powstają serie obrazów, od których logiki nie sposób uciec.

Założeniem tego początku jest to ciało, które pęka, które się rozprasza i które znika. Garden zwraca się ku atrybutom segmentacji i konfrontuje je, dystansując je od rzeczywistości. Skupiając się na szczegółach, a nie na całości, między tymi niepasującymi do siebie formami, poprzez te halucynacyjne ślady, buduje się potężna więź. Na monochromatycznym tle płynu owodniowego szczegóły tych podzielonych ciał wyrażają wolę dwóch potomków Izydy. Ponad czternaście części jest rozłożonych ze wszystkich stron! W szaleńczej pogoni za innym postrzeganiem Marta Zgierska i Mateusz Sarello składają identyczne części, które w kółko powielają.

Ciało przechodzi niezwykłą mutację. Z kolei jest cięty, zmieniany, aby złożyć na łodygi i połączyć, tworząc w ten sposób fantastyczną anatomię, pół-ciało, pół-obiekt, rodzaj chimery, która jest jednocześnie organiczna i roślinna. Szczątki rozczłonkowanego ciała układają się w formę, która zwykle ma związek z martwą naturą! To na pierwszy rzut oka wyjaśnia pełne znaczenie tego wyrażenia. Te dziwne owoce, wyłaniające się z czubka łodygi, wibrujące i potężne, których energię i palpitację można wyczuć, wywołują zdziwienie, jeśli nie strach.

Z operacji fragmentacji wynika nowa organizacja, wstępne etapy odbudowy. Kąsy, lub resztki, wedle uznania, łączą się w spraye, gdzie, ukazane na fotografii, nie wynikają już ze zdrowego rozsądku. Wręcz przeciwnie, te narządy, uszy, oczy, ręce, usta, nie są już ograniczone do swojej jedynej funkcji, słuchu, wzroku, dotyku, pocałunku itp. Wbrew rozumowi związek materii zmusza nas do uznania autorytetu innej konieczności, której oczy, uszy, oczy, ręce, usta rozkwitają pod wpływem potwornego urządzenia. W złowrogo wyglądających kompozycjach ekstrawaganckie części bezgłowego ciała wzmacniają to wszystko: odtąd wszystko słyszymy, wszystko widzimy, wszystko czujemy, wszystko obejmujemy!

Fotomontaż, pomiędzy alchemią a pozorem, zarysowuje żywiołowy i aktywny kosmos o pozytywnych zasadach i bez odniesień, który z archipelagu fragmentów tka sieć nieoczekiwanych relacji zgodnie z nieustannie odnawiającymi się przemianami. Technika ujawnia zniknięcie aparatu, jak również sakralny charakter pracy kamery, na korzyść fotografii poza nią.

Istnieje jednak – zniewaga dla kartezjanizmu – prawdopodobieństwo tych „absurdalnych” pojednań w zastosowaniu tej biologii przeciwieństw. Metamorfozy podlegają innym prawom, które ostatecznie mieszają wszystko między sobą. Możliwości fotografii i eksperymenty fotograficzne prowadzone od lat dwudziestych XX wieku sprawiają, że to, co na pierwszy rzut oka wydaje się oburzające, jest całkowicie uzasadnione. Paradoks obrazu polega na oferowaniu monstrualnej akumulacji, propozycji nieskończonych możliwości, których nie można streścić w prostej sumie cebulek, płatków, ale które, jak Artemida z Efezu, reaktywują i przeformułują obraz bogini matki. Tutaj płodność nie jest w żaden sposób macierzyńska. Jest wyłącznie poetycki, cielesny i poznawczy.

Początek nowej ery, pierwszy obraz to jej cały tłum, nowej Ewy, która poprzez wszechobecność liczby mnogiej tworzy swoje własne części, zanim narodzi się na nowo!

Jeśli wrócimy z podziemi zasobni w noweélan vital – nowa siła życiowa – być może staniemy się twórcami i odtąd będziemy w stanie ustrukturyzować doznania nowego porządku. Budowanie własnej drogi, budowanie niepowtarzalnej jedności wymaga wyrywania chwastów z przeszłości. Rekonstrukcja pourazowa może rozpocząć się jedynie od odrzucenia minionych czasów.

François Chevale

Przetłumaczone z francuskiego Matilde Holloway

Może spodoba się również…

This Pop-up Is Included in the Theme
Best Choice for Creatives
Purchase Now