„Plastic Paradise”, czyli najnowsze fotografie Jerzego Wierzbickiego
Połączenie archeologa oraz dokumentalisty musi dać ciekawe rezultaty. I tak właśnie dzieje się w przypadku Wierzbickiego. W swoim cyklu, z naukową precyzją badacza przeszłości odsłania przed nami tajemnice pustynii, która wbrew powszechnym mniemaniom, wcale nie jest pusta.
Jak mówi: Łażę po odludnych miejscach i fotografuję to, co ludzie zostawiają w tym bezkresnym krajobrazie. Niektóre „konstrukcje” lub przedmioty, jakie tam znajduję wywołują u mnie zdumienie. Wielu wydaje się, że pustynie to odludne i zupełnie puste przestrzenie z gorącym i suchym klimatem, gdzie w zasadzie nie ma nic. Już w słynnym „Lawrence z Arabii” padają słowa o tym, że na pustynii nie ma nic i nikt niczego tam nie szuka. Tak było kiedyś, ale dzisiaj w XXI wieku jest niestety inaczej! Śmieci pozostawione przez ludzi i roznoszone przez wiatr – jest tego mnóstwo. Wszystko powoli pokrywa się piachem albo niszczeje w piekielnym słońcu. Absurdalność niektórych znalezisk aż prosi się o dokumentację fotograficzną. Penetrując te miejsca mam silne skojarzenia z „Mad Maxem”, czy popularnym obecnie tematem Antropocenu. Nie znalazłem innego fotografa, który w okolicy poruszałby ten temat, to skłoniło mnie do podjęcia wyzwania.
Już parę lat temu Jurek zauważył, że Arabowie w kilka ostatnich dekad dokonali ogromnego postępu i od tradycyjnych nieco feudalnych państw wkroczyli w zglobalizowaną nowoczesność. Pojecie ekologii jest tu dość nikle, choć trzeba przyznać, że powoli ta świadomość pojawia się także tutaj. Szczególnie wśród młodszego pokolenia. Wierzbicki od wielu lat jest zafascynowany Omanem, gdzie mieszka i pracuje, jest w pewnym sensie „ambasadorem” Bliskiego Wschodu w naszej części świata, patrzącym na arabski Orient okiem przychylnym i empatycznym, choć również pełnym realizmu i krytycyzmu. Myślę, że z połączenia obu postaw wzięła się realizacja Plastic Paradise.
Każdy, kto kiedykolwiek nawet krótko był na Bliskim Wschodzie, nawet z biurem podróży, zauważa, że obok wspaniałych kurortów są miejsca potwornie zaśmiecone, zdewastowane, którymi nikt się nie przejmuje. To efekt uboczny tego cywilizacyjnego skoku przez wieki.
Wierzbicki zauważa: W mediach jak mantrę powtarza się o konieczności elektryfikacji transportu, emisji CO2 czy „papierowych słomkach” wytwarzając wrażenie, że od tego zależy przyszłość naszej planety. W tym samym czasie odpady produktów z Chin czy globalnych korporacji tonami lądują w miejscach, których nie widzi zatroskany ekologią konsument zachodnich mass mediów.
Osobnym pod-tematem są plaże Oceany Indyjskiego, które często graniczą bezpośrednio z pustynią: Martwe ryby, ptaki, żółwie i inne zwierzęta są czymś powszechnym. Ilość plastikowych przedmiotów na plażach jest przytłaczająca. Nie jestem pewien czy jesteśmy w stanie sobie z tym już poradzić.
Bogate kraje Zatoki Perskiej do budowy wszelkiej infrastruktury ściągają robotników z najuboższych części świata (w numerze 37 „Kwartalnika Fotografia” z 2011 opublikowaliśmy artykuł Wierzbickiego pt. „Indyjscy robotnicy na Bliskim Wschodzie” – red.). Pracują i mieszkają, oględnie mówiąc, w dość spartańskich warunkach.
Istotną częścią tego projektu jest dokumentowanie porzuconych robotniczych kampów, gdzie zazwyczaj przy jakiejś większej budowie umieszcza się robotników z Indii, Pakistanu czy Bangladeszu. Po ukończonej budowie kamp się opuszcza i pozostawia niemalże wszystko, co uważa się za bezwartościowe. Przedmioty użytku codziennego, opakowania po żywności czy stare dokumenty. To współczesne stanowiska archeologiczne. Można je czasami precyzyjnie wydatować po pozostawionych przedmiotach, gdzie często poza pochodzeniem także widnieje data produkcji. Przykładem może być opuszczony kamp, w którym w latach 2013-2015 żyli robotnicy budujący pobliską farmę krewetek. Farmę też opuszczono i obecnie pozostały po niej tylko na wpół zasypane piaskiem baseny.
Przybyło porzuconych przydrożnych i małych osad, gdzie azjatyccy pracownicy serwisowali samochody czy sprzedawali podstawowe produkty. Wiele tych miejsc zostało opuszczonych w okresie pandemii lub też zaraz po niej. Pokazuje to także skalę zmian ekonomicznych i społecznych, jakie wywołała pandemia Covid 19. Gorący wiatr i niemiłosiernie ostre słońce plus te ogromne przestrzenie tworzą dość trudny do wyobrażenia dla Europejczyka specyficzny klimat. Wiele miejsc jakie fotografuję przypomina mi fotografie Richarda Misrach’a. Następuje naturalny cykl, co człowiek chciał wydrzeć pustynii wraca powoli pod piasek. Szkoda tylko ile plastiku pozostawi po sobie Homo Sapiens z XXI wieku.
Nowe fotografie Jerzego Wierzbickiego na Bliskim Wschodzie wciąż powstają …
Jerzy Wierzbicki – dr sztuki fotografii, archeolog, zdobywca wielu nagród fotograficznych w Polsce i zagranicą, były wieloletni fotoreporter w Omanie, obecnie nauczyciel fotografii w Scientific College of Design w Omanie. Pełnomocnik redakcji „Kwartalnika Fotografia” na Bliski Wschód. Publikował w „BBC News”, „Middle East Eye” czy „Lens Magazine”.
Artykuł ukazał się w drukowanym KF 47