Niekończąca się prowincja – Marcin Urbanowicz
Fotografia sama w sobie nie jest nigdy końcem. Fotografia przechwytuje jedyne w swoim rodzaju „Tu i Teraz”, bo przecież sekundę przed wykonaniem zdjęcia i sekundę po wykonaniu zdjęcia świat jest zupełnie inny. Nie kończy się, czy to odbita na papier, czy już poza wzrokiem człowieka. Trwa nawet bez naszej wiedzy. Dlatego fotografia, a zwłaszcza fotografia jako zapis czysto dokumentalny, będzie zawsze nieskończona i niepowtarzalna. Nie będzie też poddawać się przypominanej „odwiecznie” tezie „Wszystko już było”. Nie musi i nie będzie musiała walczyć o nowe trendy sztuk wizualnych. Zachowując swoją „estetykę czystości dokumentalnej” oraz dominującą treść obrazu dzięki świadomości, fotografa będzie istnieć zawsze.
Fotografia, jaką „uprawia” Marcin Urbanowicz i wielu fotografów na naszym globie ma głównie za zadanie być świadkiem opisującym dane miejsca i rzeczywistości. Ma również za zadanie przedstawiać te „rzeczywistości” w sposób jak najbardziej „czysty”. Dzięki temu powstają fotografie, które są oknem, przez które oglądający może odkrywać ciekawe miejsca, często pełne absurdów i nieoczywistości, ale bez zbędnych „zakłóceń” ze strony autora. „Prowincjonalni Fotografowie” posiadają naturalną zdolność odkrywania i pokazywanie tego, co dla wielu jest niewidoczne. Często zdumiewają nas fotografie, które zrobili, tym bardziej, kiedy robią je na tak zwanym naszym podwórku. To nie jest tylko spojrzenie z zewnątrz, jak to się przyjęło mówić o świeżym patrzeniu przyjezdnego fotografa. Większość fotografów dokumentujących prowincjonalne miasteczka i wsie noszą w sobie bardzo czuły i wyjątkowy radar.
Czasami wywodzą się sami z prowincji, czasami bywają cichymi podróżnikami, którzy powracają w dane miejsca wielokrotnie, ale bywa i tak, że zatrzymali się tylko jeden raz w danym miasteczku czy wsi i to w zupełności wystarczyło, by wspomniany radar skutecznie zadziałał. Wspólną cechą „prowincjonalnych dokumentalistów” jest nie tylko zdawanie relacji z małych miasteczek i wiosek, rejestrowanie przemian, tworzenie zapisu dokumentacji aglomeracyjnej, ale dokumentowanie stylu życia mieszkańców, ich obyczajów i światów wewnętrznych. Portrety ludzi z prowincji głównie powstają bez udziału ich samych (jako postaci człowieka w kadrze) i to również możemy zauważyć na zdjęciach Marcina Urbanowicza. Wszelkie zagospodarowania miejsc, aranżacje przydomowe czy uliczne dokładnie ukazują myśli danej społeczności. Uwydatnienie w fotografiach takiej myśli to jedna z wielu cech, które budują dobrą fotografię dokumentalną.
Nasza „polska egzotyka” najbardziej widoczna jest nadal na prowincji. Jest to temat niewyczerpalny i dlatego zawsze z ciekawością, a czasem i z uśmiechem na twarzy ogląda się takie fotografie. Nie tylko absurdy PRL-u były fotogeniczne. Młodzi dokumentaliści pokazują nam cały czas, jak bardzo abstrakcyjnie „lokalsi” urządzają swoje przestrzenie. Zawsze będą miejsca, które trzeba odkryć, które warto pokazać, bo są ważnym „portretem społeczeństwa”. Zawsze „bezinwazyjna fotografia dokumentalna” będzie silna w swojej prostocie obrazowania rzeczywistości. Nie potrzebuje zbędnych artystycznych zabiegów, by zachwycać, by wzbudzać zainteresowanie, by wprawiać w zdziwienie widza. Lubimy, gdy na pozór proste fotografie zadają wiele pytań. Mimo wszystko należy pamiętać, że te obrazy powstały przede wszystkim dzięki fotografom, którzy są obdarzeni wrażliwością na świat, a ich wewnętrzny radar odkrywa jeszcze głębiej te światy, które dla wielu (zwłaszcza tubylców) są paradoksalnie zbyt zwyczajne i zupełnie nieciekawe. A często wystarczy wyjść za budynek, za stodołę, za przystanek autobusowy, by dostrzec, jak bardzo surrealistyczna potrafi być rzeczywistość i jak bardzo piękna bywa brzydota.
Ta „piękna brzydota” to „poetyka dokumentu”, jak mawiał Wojtek Zawadzki. I ta poetyka wyczuwalna jest również w fotografiach Urbanowicza. Potrzebujemy takich fotografii i fotografów. Razem tworzą wielowarstwowe portrety społeczne. Takie fotografie (miejsca) i fotografowie są jak dualizmy, które bez siebie nie mogą istnieć, a dzięki temu możemy poznawać nie tylko ciekawe miejscowości, przestrzenie (często totalnie nas szokujące), ale i osobę i myślenie fotografa. W fotografiach Urbanowicza jest świadomość, radar dokumentalisty i myśl, która wypełnia treścią napotkane kadry.
Urbanowicz o swoim projekcie pisze tak:
Cykl Prowincja (tytuł roboczy) to dokumentacja współczesnego obrazu przestrzeni wokół wsi i miasteczek (do 25 tys. mieszkańców). To miejsca oddalone od aglomeracji, dużych miast, często z dala od uczęszczanych tras tranzytowych i dróg ekspresowych. Prowincja to przestrzeń na marginesie, poboczu. Ale także prowincja to wszystko to, co wypełnia przestrzeń pomiędzy dużymi ośrodkami. Zwyczajność i normalność. Od ponad dwóch lat przyglądam się polskiej prowincji. Przestrzeń, którą fotografuję nie przestaje mnie zdumiewać. Prowincja to przede wszystkim przestrzeń użytkowa. Zmiany wprowadzane są, by było lepiej, prościej, ale także ładniej. Często rozwiązania tymczasowe wrastają w kolejne warstwy i stają się tłem do kolejnych zmian. Jest to przestrzeń wielokrotnie poddawana recyclingowi. Na budynkach widać kolejne warstwy farby, zmiany właścicieli, a dla mnie to również kolejne dekady historii. Doskonale widać mody i style, które na prowincję przybywają z opóźnieniem. Czasem znajduję się w miejscach nie mogąc uwierzyć, że nie przeniosłem się w czasie. Mój projekt to także podróż po mapie naszpikowanej absurdem i brzydotą. Jest to jednocześnie opowieść sentymentalna o świecie, który zanika. W moich fotografiach prawie nie ma ludzi. Sama przestrzeń już wystarczająco dużo mówi o mieszkańcach i użytkownikach.
Zmiany, o których pisze autor, to nieustanny proces warty obserwacji fotograficznej. To napływające treści, które są opisem społeczeństwa, które cały czas różni się od społeczności dużych miast. Krajobraz prowincji wydaje się być bardziej naturalny niż „szum widoków” wielkich metropolii, gdzie coraz mniej na ulicach indywidualnej myśli. Dlatego prowincje oferują nie mniej ciekawy i bardziej rzeczywisty obraz pod każdym względem.
Marcin Urbanowicz (1989) – gliwiczanin mieszkający w Lublińcu. Ukończył z wyróżnieniem szkołę fotograficzną Fotoedukacja w Katowicach, a następnie Fotografię prasową, reklamową i wydawniczą na Uniwersytecie Warszawskim. Z pasji dokumentalista, z zawodu grafik i fotograf współpracujący z kilkoma warszawskimi agencjami marketingowymi. Laureat ponad 50 konkursów krajowych i zagranicznych – m.in: Chromatic Awards, international Photography Awards, Leica Street Photo, Polska Ulicznie czy Śląska Fotografia Prasowa. Uczestnik projektu Debuts skupiających w jednym miejscu najlepszych fotografów młodego pokolenia. Zaproszony do udziału w kilku festiwalach fotograficznych m.in. Wojnowski Festiwal Fotografii czy Śląski Maraton Fotograficzny.
2 Komentarzy
Karol
Bardzo ciekawe fotografie. Jest w nich oddech, refleksyjność. Nie zgadzam się natomiast z autorem tekstu, że jest w nich „czystość”. Na szczęście.
Maciej
Jaki dobry klimat. Idelanie trafione z tym przystankiem. Pogoda podkręciła kontrast.