Nie ma czasu się bać, czyli Majowi ludzie Piotra Nowaka
– Kiedyś odepchnąłem policjanta, żeby zrobić zdjęcie. Dopiero później, jak wróciłem do domu, zdałem sobie sprawę z tego, że to było „naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego na służbie”, które mogło się dla mnie bardzo źle skończyć – tak wyznał mi niedawno Piotr Nowak. Fotografował, jak co roku Wrzesiński Weekend Muzyczny, a właściwie jak zwykle to, co działo się obok głównego nurtu wydarzeń.
Piotr Nowak, rocznik 1984, członek ZPAF, nie chodzi utartymi ścieżkami, nie jest etatowym fotoreporterem wielkiej, ani małej gazety, któremu ktokolwiek płaci za to, co robi. Nie korzysta też z grantów, oferowanych przez różne instytucje, bo przeraża go już sama myśl o wypełnianiu formularzy. Jest do bólu niezależny, czyli – nie bawmy się w eufemizmy – niezbyt zamożny i bez wsparcia rodziny, ale za to wolny. Żadnej rolki filmu, butelki wywoływacza czy paczki papieru fotograficznego, nikt mu nie kupuje, na wszystko, co łączy się z fotopasją, musi zarobić sam w fabryce, gdzie pracuje na trzy zmiany. Do tego, od kilku lat zmaga się z przewlekłą chorobą, którą nie w ramach NFZ (znowu – za swoje!), leczy w Szczecinie. Jednak jest na tyle silny, że nie marnuje czasu, działa aktywie na wielu płaszczyznach artystycznych mimo przeciwności życiowych: na stronie internetowej „Kwartalnika Fotografia” prowadzi dział Wydarzeń, redaguje profile „KF” na FB i Instagramie, składał „KF” do druku, pisze artykuły na stronę internetową oraz do drukowanego numeru KF, a także we Wrzesińskim Ośrodku Kultury od 10 lat prowadzi bardzo aktywny klub fotograficzny – Moment. Pasjonuje go też techniki i technologie historyczne, pociąga eksperyment. Jest niezwykle ambitny i pracowity, ciągle się rozwija. Równolegle z fotografią, tworzy też poezję, jest autorem kilku tomików. Mimo ciągot w różne, często „odjechane” fotograficzne rewiry, według mnie, a powtarzam mu to od kilkunastu lat, jego miejsce jest na ulicy. I właśnie fotografii ulicznej zawdzięcza największe zainteresowanie publiczności i krytyków swoją twórczością. Jesienią 2023 na przykład za projekt Majowi ludzie otrzymał Grand Prix na konkursie WLKP DOC organizowanym przez Wojewódzką Bibliotekę Publiczną i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu, drugi jego cykl Sołtysiada 2023 opowiadający o zawodach rekreacyjno-rozrywkowych w Kołaczkowie, wygrał kategorię Kultura i wspólnoty w tym samym konkursie. Po tym sukcesie Piotr udzielił wywiadu Joannie Lewandowskiej z „Wiadomości Wrzesińskich”:
Joanna Lewandowska: Na swoim blogu Okiemczasu piszesz, że niechętnie bierzesz udział w konkursach, ale tym razem zmobilizowała cię twoja dziewczyna. Czy zachęta ze strony bliskiej osoby miała kluczowe znaczenie, czy były też inne czynniki?
Piotr Nowak: – To fakt, że moja dziewczyna Milena mobilizowała mnie na swój sposób do tego, bym wysłał swoje prace na Wielkopolska DOC. Przez wrzesień i październik miałem też taki okres, że znalazłem siły na to, by dość dużą część swoich negatywów wreszcie poskanować. Zależało mi głównie na tym, by zarchiwizować projekt Nie patrzę jak znikam, nad którym wraz z Mileną pracowaliśmy ponad rok. Pośród negatywów trafiły się te z Majowych ludzi i im więcej kadrów z tego projektu odkrywałem na nowo, tym bardziej czułem, że są one warte pokazania innym. W pewnym momencie pomyślałem, że może jednak warto wysłać te fotografie. Nie dla nagrody, a właśnie by ludzie je zobaczyli.
Co znaczą dla ciebie nagrody?
– Jest to na pewno miłe dla każdego. Nagroda finansowa również się przyda, bo kto nie ma w tych czasach wydatków, a jak jeszcze ma się kiepskie zdrowie, to tym bardziej. Dla mnie jednak największą nagrodą jest fakt, że moje fotografie i historie, które są w nich zawarte, wyszły do ludzi.
Jakie emocje towarzyszyły ci przy pracy nad Majowymi ludźmi?
– Projekt zaczął się jeszcze w 2014 roku, a to nie był dla mnie dobry okres w życiu. Mieszkałem wtedy w małej kawalerce przy ulicy Słowackiego i samotnie chodziłem po ulicach, bez większego celu. Nie miałem ochoty, a nawet nie miałem z kim iść na rynek podczas weekendu muzycznego. Samotność i depresja najzwyczajniej sprawiały mi ból i nie potrafiłem nawet przebywać wśród ludzi. Jednak postanowiłem wziąć aparat do ręki i pójść zobaczyć tę imprezę z myślą o tym, że może zrobię chociaż jakieś zdjęcie i poczuję się lepiej. Przyznam, że przez pierwsze lata podczas robienia zdjęć towarzyszył mi głęboki smutek. Bo przecież spędzałem tam godziny na chodzeniu i przyglądaniu się bawiącym się ludziom, którzy są zakochani, szczęśliwi itd. Fotografowałem to, czego sam nie miałem. Z czasem zaczęła się tworzyć pewna narracja i proces fotografowania zbierających się tam ludzi. Klarował się cel. Po latach większość osób już się ze mną oswoiła, a mi było łatwiej budować projekt takim, jaki sobie założyłem. Jednak prawda jest taka, że wrażliwość odczuwania i widzenie są niezmienne i nadal podczas fotografowania towarzyszą mi silne emocje i głębokie uczucia. Mieszają się razem ekscytacja, ale i pokorna uwaga, świadomość tego, co się robi, i że jest to ważne.
Co w fotografii ulicznej stanowi największe wyzwanie?
– Myślę, że w każdej dziedzinie fotografii zawsze najtrudniej jest zacząć projekt, kontynuować i nie odpuszczać, nawet gdy posypie się zdrowie czy napotkają nas trudne sytuacje życiowe. Mnie niestety życie nigdy nie oszczędzało, ale ta ogromna miłość do fotografii sprawiała, że ruszałem się z miejsca i miałem cel, a co za tym idzie, nadal się żyło. Gdy wyjdzie się na ulicę z poczuciem misji, wszelkie trudności znikają, nawet w fotografii ulicznej, gdy trzeba być blisko człowieka, często też w różnych
trudnych, a nawet niebezpiecznych momentach. Z biegiem lat człowiek przestaje się blokować, fotografując ludzi, podchodząc do nich blisko (nie używam obiektywów typu zoom, tylko stałoogniskowe, 20 mm, 35 mm, czyli muszę podchodzić bardzo blisko człowieka). Poza tym zawsze sobie powtarzam, że mam tyko jedno życie i nie mam czasu się bać, blokować, robić nic!
A co sprawia ci największą satysfakcję w fotografii ulicznej?
– Fotografia uliczna daje tę bezpośrednią relację z człowiekiem. Wtedy rodzi się energia, która przenosi się na zdjęcie. Dlatego zawsze podkreślam, że każda fotografia jest nie tylko dokumentem danej sceny, człowieka, ale też zapisem tej energii, a także autoportretem fotografa. To bardzo lubię i cenię w fotografii ogólnie. Jeżeli połączymy wysoką wrażliwość fotografa, jego warsztat oraz wspomnianą energię, która powstaje podczas fotografowania, wtedy można powiedzieć, że dane zdjęcie jest dobre. Wtedy taka fotografia daje radość, ale przede wszystkim spełnienie. Jest trochę tak jak z pisaniem wierszy – można z ulgą odetchnąć i poczuć, że zrobiło się coś ważnego.
Patrząc na bohaterów twoich fotografii, zastanawiam się, jaka jest ich historia. Czy oprócz obrazu zostają ci po nich jakieś słowa, historie?
– Nieczęsto zdarza mi się rozmawiać z bohaterami moich zdjęć, zwłaszcza bohaterami Majowych ludzi. Najczęściej jest tak, że oglądam przez jakiś czas daną scenę, człowieka, kadr, a następnie podchodzę i robię zdjęcie. Przeważnie na tym się kończy i nie wywiązuje się żadna rozmowa. Pojawiają się też osoby, przede wszystkim grupy, które proszą, by ich sfotografować. Co ciekawe, nawet nie pytają o tę fotografię – gdzie ją znajdą. Myślę, że to „majowe społeczeństwo” jest mocno pochłonięte tym wydarzeniem i nie ma czasu na jakieś większe relacje, znajomości, rozmowy. Mnie to też odpowiada. Są jednak osoby, które spotykam na co dzień w mieście. Z niektórymi mówię sobie „cześć”, inni poprosili o przesłanie zdjęcia (ale to dosłownie kilka osób). Są też tacy, którym zrobiłem zdjęcie, a dziś już ich na tym świecie nie ma. W tym roku był to młody chłopak. W maju się bawił, zapozował mi z kolegami, a potem usłyszałem, że popełnił samobójstwo. Więc gdzieś te pojedyncze osoby zostają bardziej w pamięci, w sercu, gdzieś się pojawiają, ale większość to jednak „wspólny organizm” tego majowego wydarzenia, które od lat fotografuję. Chciałem na koniec tylko dodać jeszcze, ze te „majowe historie” rejestrowane są przeze mnie również na barwnym materiale, a dokładnie slajdach Fuji i Agfy i głęboko wierzę, że pewnego dnia uda się zrobić duża wystawę, na której będę mógł zaprezentować i monochromy i barwne prace z tego projektu.
Dziękuję za rozmowę.
Artykuł pojawił się w najnowszym numerze Kwartalnika Fotografia
Tutaj możesz go kupić – KF45
Piotr Nowak (1984) – fotograf, poeta, krytyk, członek ZPAF. Dokumentalista, fotograf uliczny, reportażysta, ale i surrealista w swoich fotograficznych wypowiedziach. Organizator wystaw i imprez kulturalnych we Wrześni. Założyciel kilku miejscowych klubów fotograficznych. Od 2012 roku prowadzi Klub Moment przy Wrzesińskim Ośrodku Kultury. Pasjonat fotografii, regionalista. Autor
i uczestnik wielu wystaw fotograficznych w całym kraju.
W dorobku ma również publikacje z poezją
i rysunkami. Zastępca redaktora naczelnego „Kwartalnika Fotografia”
Joanna Lewandowska – dziennikarka „Wiadomości Wrzesińskich”, specjalizuje się w tematyce społecznej, miejskiej i kulturalnej.