Przejdź do treści Przejdź do stopki

MOTYWY POLSKIE – Homage to Robert Frank

Galeria Fotografii OD ZPAF / Wrocław, ul. Św. Marcina 4 / Wernisaż: 9.09.2024 / godzina 18.00 Czas trwania wystawy: 9–29.09.2024

Prace czterech polskich fotografów w opisach narodowej tożsamości korzystają z krytycznej metody Roberta Franka. Zdecydowali się oni uczcić setną rocznicę urodzin tego artysty pokazem swoich obserwacji polskiego społeczeństwa w przeciągu minionych dekad.

Robert Frank (1924–2019) stał się legendą światowej fotografii dzięki albumowi „Amerykanie” z 1958 roku. Ten pochodzący ze Szwajcarii fotograf w 1955 roku otrzymał prestiżowe stypendium fundacji Solomona R. Guggenheima, umożliwiające mu podróżowanie po USA w celu zobrazowania aktualnego stanu tego społeczeństwa. Frank miał już wtedy dorobek w postaci fotografii z podróży po Ameryce Południowej i kilkuletniej działalności w Nowym Jorku. W liście do rodziców z 1955 roku napisał, że „Ameryka to interesujący kraj, lecz jest tu wiele rzeczy, które mi się nie podobają i których nigdy nie zaakceptuję. To również staram się pokazać w moich zdjęciach”.

Album Roberta Franka był przejawem nowego nurtu w fotografii światowej, który od strony formalnej uznawano za opozycję wobec wyrafinowanej estetyki „decydujących momentów”. Do tego nurtu zaliczano też prace takich wybitnych amerykańskich fotografów, jak William Klein, Garry Winogrand, Diane Arbus, czy Lee Friedlander. Rejestrowali oni zazwyczaj dynamiczne sytuacje w przestrzeni publicznej, wydobywając ekspresję ze spontanicznie objawiających się zachowań ludzi, a wiarygodność tych zaświadczeń odsuwała na dalszy plan kwestie poprawności warsztatowej. Fotografie Roberta Franka mają jednak w tym gronie odrębny charakter, są najbardziej osobiste i zdystansowane wobec amerykańskiej tożsamości.

W fotografii polskiej od połowy XX wieku wpływ tego nurtu, który reprezentowali „Amerykanie” Roberta Franka, dawał znać o sobie, mimo odmiennego kontekstu politycznego. Socjalizm narzucony polskiemu społeczeństwu nie cieszył się jego poparciem, natomiast powszechna była fascynacja poziomem techniki i masowej konsumpcji osiąganym w krajach Zachodu. Forsowaniu rozwoju przemysłu ciężkiego i nacjonalizacji towarzyszyła niska jakość produkcji, braki zaopatrzenia, niskie płace i ograniczenia swobód obywatelskich. Dlatego też niezależne dokumentacje bieżącego życia społecznego emanowały krytyką czy ironią wobec tej rzeczywistości, konfrontując realia z propagandowymi sloganami.

Powody do sceptycyzmu wobec warunków współczesnego życia były więc w Polsce zupełnie inne niż w opisie Ameryki dokonanym przez Roberta Franka. Ponadto w Polsce kluczową kwestią było zachowanie tożsamości kulturowej wobec presji marksistowskiej doktryny komunizmu, a więc szczególną rolę pełniły konserwatywne odwołania do kultury ludowej, natury i tradycji religijnych. Znamienną konkluzję w rozważaniach o narodowym charakterze Polaków przyniosła wielka intermedialna wystawa Polaków portret własny z 1979 roku, która przyznawała priorytet tradycji romantycznej.

Prace czterech polskich fotografów, jakie składają się na tę wystawę, wychodzą poza taką tradycję i można przyjąć, że w opisach narodowej tożsamości korzystają z krytycznej metody Roberta Franka. Zdecydowali się oni uczcić setną rocznicę urodzin tego artysty pokazem swoich obserwacji polskiego społeczeństwa w przeciągu minionych dekad. Najodleglejszy w czasie jest tutaj fotoreportaż Zenona Harasyma z 1969 roku wykonany we Wrocławiu na terenie tzw. „wesołego miasteczka”. Autor ten tego rodzaju tematy pokazał wkrótce na swojej pierwszej wystawie „Człowiek między ludźmi”. Miejsce ludycznych rozrywek było idealną sceną dla obserwacji bogatej galerii typów reprezentujących różne pokolenia, ich zachowań i ówczesnej mody, co też znakomicie wykorzystał fotograf. Widoczne jest, że pracował w otwarty sposób, narzucając swoją obecność ludziom, na co wielu reagowało rezerwą i podejrzliwością. Z reguły na pierwszym planie zdjęć swoją obecność manifestują osoby nawiązujące kontakt wzrokowy z fotografem, a tło wypełnia anonimowy tłum, gdzie wyróżniają się m.in. osoby narodowości romskiej i umundurowani milicjanci. Atmosfera tego „miasteczka” nie jest bynajmniej wesoła, na co zapewne wpływ miały też wydarzenia poprzedniego roku związane ze społecznymi protestami oraz ich pacyfikacją.

Z kolei Stanisław Kulawiak przedstawia zestaw fotografii wykonanych podczas plenerowego pobytu w Bystrzycy Kłodzkiej w 1977 roku. Podobnie jak w wypadku prac Zenona Harasyma w swojej relacji zachowuje jedność miejsca i czasu. Jednak fotografie Kulawiaka nie dają wrażenia konfrontacji, a raczej dostrzegamy w nich troskę autora o wskazanie na bliskość relacji pomiędzy mieszkańcami, a także ich niewymuszony i nawet poufały kontakt z fotografującym. Obserwujemy codzienną krzątaninę i zaradność ludzi funkcjonujących w raczej mało komfortowym środowisku.

Atmosferę zamrożenia rzeczywistości w stanie wywołanym skutkami wojny przekazują też fotografie Jerzego Ochońskiego wykonane latach 70. i 80. XX wieku w historycznej żydowskiej enklawie Krakowa, jaką stanowi dzielnica Kazimierz. Autor, podobnie jak Stanisław Kulawiak, w latach 70. był członkiem krakowskiej fotograficznej Grupy Twórczej SEM i angażował się w różne akcje dokumentacyjne. Ochoński odwiedzał systematycznie to miejsce i rejestrował przejawy jego funkcjonowania: modlitwy w synagodze, pogrzeby, nielicznych przechodniów, dzieci bawiące się w ruinach, zniszczone fasady budynków i ślady dawnej aktywności.

W odróżnieniu od trzech wyżej wymienionych historycznych relacji w czwartym zestawie Przemek Piwowar przedstawia fotografie wykonane w różnych częściach Polski w latach 2006–2023, czyli po ustrojowej transformacji i w okresie radykalnej modernizacji kraju. Uderzająca jest niewspółmierność jego przedstawień do tych z poprzednich dokumentacji. Dominują na nich ludzie o trudnej do określenia proweniencji zajęci zupełnie nowymi rytuałami, w zmienionych dekoracjach. Nawiązaniem do przeszłości są tylko portrety chasydów, ortodoksyjnych Żydów wizytujących kultowe miejsca w ich historii. Inne przedstawienia mają niejasne konteksty, w których ewidentnie najlepiej czują się dzieci, obojętne na bagaż historii.

Chociaż narracja polskich fotografów – w odróżnieniu od jednoosobowego dzieła Roberta Franka – jest rozpisana na kilka głosów, to we wszystkich tych przypadkach przemawia do nas szczery namysł nad tożsamością obserwowanego społeczeństwa. Zgodnie z tym, co napisał Jack Kerouac o fotografiach Roberta Franka, obserwacje takie przestają być incydentalne czy powierzchowne, jeśli skłaniają nas do odczuwania tajemniczego potencjału ich znaczeń.

Tekst: Adam Sobota

Fotografie: Zenon Harasym, Stanisław Kulawiak, Jerzy Ochoński, Przemek Piwowar

Skomentuj

This Pop-up Is Included in the Theme
Best Choice for Creatives
Purchase Now