Eva Rubinstein, Elegie. Fotografie z lat 1967-1990, Galeria „Korytarz” w Jeleniej Górze
Zapraszamy na niezwykłą wystawę niezwykłej artystki – wernisaż 15 marca o 17.00 Jelenia Góra, Galeria „Korytarz”.
Oto, co o swojej wystawie, a także o swoim stosunku do fotografii w 2024 roku napisała sama Eva Rubinstein:
Kilka słów do wystawy w Jelenie Górze
Często jestem pytana, jak doszło do zmian i jaka była droga od mojego pierwszego zaangażowania w balecie i w teatrze – do fotografii… A to nie stało się nagle, bo między tymi bardzo różnymi etapami mojego artystycznego życia było: 12 lat małżeństwa, troje dzieci, rozwód. Te 12 lat życia pokazało mi zupełnie inny świat niż ten teatralny, „udawany”, w kostiumach, na scenach, zależny od reżyserów, choreografów, itd. Po tych życiowych doświadczeniach i rozwodzie nie było mowy o powrocie do tamtego dawnego teatralnego świata, do tamtego sposobu życia. I wtedy pojawiła się w moim życiu fotografia, która dała mi coś zupełnie nowego. Efekt tego, co zrobiłam dzisiaj (sama, osobiście!) przetrwał noc, ale i był taki sam jutro rano, i dalej… To jak cud! Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, jak to jest dla mnie ważne.
W pewnym momencie życia zmieniło się dla mnie znaczenie fotografii i z celu samego w sobie stała się obiektem badań, sposobem dowiedzenia się czegoś o tym, co nazywam „trzecim wymiarem”. Ten wymiar jest wynikiem zespolenia zewnętrznej rzeczywistości, tak jak ją postrzegamy, z naszymi najgłębszymi odczuciami i reakcjami na nią. To zespolenie wytwarza pod powierzchnią obrazu pewnego rodzaju wewnętrzny krajobraz, który możemy zgłębiać, próbować zrozumieć, lub też – oczywiście – zignorować.
Jak i dlaczego wybieramy jakiś określony obiekt? Dlaczego wybieramy ten obiektyw i ten kąt? Co takiego nasze zdjęcia mówią o naszym postrzeganiu świata, o innych ludziach, ale też o nas samych? Czy próbujemy coś odwzorowywać, wyrażać, stwarzać, oddziaływać, zmieniać…?
Zawsze czułam, że – w pewnym sensie – obraz mnie „opanowuje”; inaczej mówiąc, zostaję przyciągnięta przez coś lub kogoś, i to coś lub ktoś wyzwala u mnie poczucie zażyłości, na które muszę odpowiedzieć. W tym sensie każda fotografia, którą robimy jest częścią autoportretu, choć często ani tego nie rozumiemy, ani się do tego nie przyznamy przez długi czas po zrobieniu zdjęcia. A ono zawsze mówi o wiele więcej o nas samych niż o tym, co fotografujemy. Dla mnie zdjęcie jest rodzajem snu, który został obudzony; jest snem, który nie znika o poranku, nie zostaje ani ocenzurowany, ani zapomniany. Wręcz przeciwnie, pozostaje obecny, daje na siebie stale patrzeć, aż do momentu, gdy wreszcie jesteśmy gotowi z niego wydobyć wszystkie głębsze sensy, treści.
Fotografowanie ludzi czy to na ulicy, nieformalnie, czy do portretu, powie ci wszystko o osobie fotografa na podstawie jego wrażliwości – a czasem jej braku! Są fotografowie, którzy będą traktować ludzi po prostu jak tworzywo, z którym wolno im zrobić wszystko, co im się podoba, bez wskazania i zważania na ich jednostkowe człowieczeństwo (mogłabym podać nazwiska!). Są też inni, którzy nawet w trudnych sytuacjach (myślę tu o pewnym fotografie wojennym) poświęcają czas, nawet jeśli są to tylko ułamki sekund, na traktowanie innych tak, jak by chcieli być sami traktowani. Tacy ludzie niejako „rozpoznają” siebie w innym człowieku. Myślę, że w tym sensie większość zdjęć mówi więcej o fotografie, niż o jego pozornym obiekcie.
Nie chodzi tu o ćwiczenia z obsesji na punkcie samego siebie; tu chodzi raczej o podwyższenie i poszerzenie naszej wiedzy i świadomości, że fotografia jest bardziej klarowna niż charakter pisma i bardziej trwała niż sny; może zadawać, a czasem odpowiadać na najbardziej dogłębne i fundamentalne pytania dotyczące naszego życia. Nie mam wątpliwości, że fotografia dzięki swej zdolności do „chwytania” informacji w ciągu setnych ułamków sekundy oraz trwania jako świadek, jest wyjątkowym narzędziem pozwalającym na patrzenie pod powierzchnię naszego życia.
Ewa Rubinstein, Nowy Jork, luty 2024
Wystawa Ewy Rubinstein w Galerii Korytarz została zorganizowana dzieki uprzejmości Pana Wojciecha Stanislawa Grochowalskiego – dyrektora Międzynarodowej Fundacji Muzycznej im. Artura Rubinsteina w Łodzi